Czy roboty zabiorą nam wszystkim pracę?

Czy roboty zabiorą nam wszystkim pracę?

W miarę postępu technologicznego (głównie komputeryzacji z lat 90tych) zanikać zaczęły w gospodarce amerykańskiej miejsca pracy w „środku” drabiny zawodów. Późniejsza literatura ujawniła, że podobne zjawiska zachodzą także w krajach Europy Zachodniej. Pisaliśmy już o tym nieco wcześniej, ale tym razem chcemy podyskutować nie tyle o skali, lecz o - powiedzmy - granicach tego procesu. Zainspirował nas, jak wszystko w tej dziedzinie, David Autor swoim tekstem przygotowanym na wystąpienie w Jackson Hole, parę miesięcy temu.

Badania analizujące, jak bardzo rutynowe są to stanowiska ujawniły, że w przeciwieństwie do zadań ściśle abstrakcyjnych i kreatywnych z jednej strony oraz do zadań manualnych z drugiej strony – te stanowiska pracy można w znacznym stopniu zastąpić pracą komputera. Tymczasem zadania manualne oraz kreatywne (abstrakcyjne) są raczej uzupełniane komputerem, niż nim zastępowane (pojęcia komputer, automatyzacja, itp. traktowane są w tej literaturze figuratywnie).

Tekst Davida Autora ma charakter podsumowujący wiele jego wcześniejszych prac w tej tematyce (uwzględniając także badania innych autorów) i skupia się na jego zdaniem zbyt marginalizowanym wątku komplementarności pracy ludzkiej i komputera. Główne punkty to:

  1. Polaryzacja zawodów niekoniecznie musi się tłumaczyć na wzrost polaryzacji płac. Możliwa jest nawet, że jedna polaryzacja zmniejsza tę drugą. W przypadku USA obie polaryzacje nałożyły się z powodu dwóch współwystępujących procesów. Po pierwsze, zbyt wolno rośnie populacja z wyższym (specjalistycznym) wykształceniem, więc podaż nie nadąża za popytem. Po drugie, w przypadku zadań manualnych podaż przewyższa(ła) popyt, ponieważ te miejsca pracy zwykle nie wymagają wyjątkowo trudnych do zdobycia kwalifikacji, co skutkowało presją na obniżenie wynagrodzeń (każdy kto stracił inną pracę, wyżej czy niżej kwalifikowaną - mógł podjąć prace manualne). Brak presji w górze rozkładu i silna presja w dole przekuły zmiany w strukturze popytu na pracę w rosnące nierówności dochodowe i polaryzację płac. Jednak tendencje te stopniowo się odwracają.
  2. Po przyjęciu i wdrożeniu technologii komputerowych w latach 2000-ych, stopniowo przestaje rosnąć popyt inwestycyjny w tych obszarach oraz zatrudnienie (albo ze względu na inną rolę w procesie adopcji a inną w procesie używania; albo ze względu na malejące korzyści krańcowe, co odróżnia IT od wcześniejszych rewolucji technologicznych). Tendencja ta nie musi być trwała, ale w tej chwili nie wiadomo, jaki będzie jej przyszły rozwój (D. Autor nie wspomina o roli polityki w tym zakresie, ale wydaje się ona oczywiste).
  3. 3.Choć niewątpliwie komputery wchodzą w obszary dotąd zarezerwowane dla umiejętności człowieka (prowadzenie samochodu, kompilowanie tekstów prawnych, obsługa rolnictwa), wciąż pozostaje różnica pomiędzy tacit skills i tymi, które można skodyfikować tak bardzo, by przekazać maszynie. Maszyny nie nauczyły się i nie nauczą się reagować na nieprzewidziane okoliczności – to raczej człowiek nauczył się tak upraszczać zadania, by nadawały się do przekazania maszynie. I to wciąż człowiek przekazuje je maszynie, żeby wykonywała pracę za niego, więc wciąż obszary inwestowania w rozwój maszyn podyktowane będą względną ceną pracy. To nie maszyny uczą się obsługiwać nieprzewidywalność, a człowiek uczy się upraszczać nieprzewidywalność w środowisku pracy tak, by mogły pewne zadania wykonać maszyny.

Nas to przekonuje :). Cały tekst Davida Autora tutaj.