Ekonomist(k)a skacze ze spadochronem

Ekonomist(k)a skacze ze spadochronem

Ludzie to złożone istoty, jednak dość konsekwentne w skłonności do podejmowania ryzykownych decyzji. To, czy wolimy spędzać urlop na rybach, czy może wybieramy skok ze spadochronem – fakty pozornie niepowiązane z wyborami czysto ekonomicznymi – dużo mówią o tym, jak inwestujemy, konsumujemy a nawet jakich polityków wybieramy.

Założenie firmy, wybór ubezpieczenia, a nawet wybór restauracji na niedzielny obiad –  to wszystko decyzje, co do których finalnego wyniku nie mamy nigdy pewności przed faktem. W ekonomii istnieją dwa oddzielne określenia porządkujące myślenie –  niepewność i ryzyko.  Niepewność to sytuacje, w których „coś” jest nieznane. Tym „czymś” może być tak skutek działań jak i prawdopodobieństwo jego wystąpienia. Weźmy wybór nowej restauracji na obiad z rodziną. Tutaj niewiadomych jest wiele – od smaku i ceny dań, przez jakość obsługi czy ogólną atmosferę. Prostym testem do realizacji we własnym zakresie jest zaproszenie najbliższych do innej restauracji niż zazwyczaj i zapytanie wprost, jakie uczucia budzi w nich ta propozycja. Dobrym prognostykiem tego czy ktoś lubi ryzyko czy cechuje go bardziej konserwatywny stosunek do ryzyka będzie nastawienie do tej niby niewiele znaczącej propozycji W świecie niepewności ekonomista jest zasadniczo bezradny. Nie mamy co do zasady wiedzy o tym, jak będzie wyglądała przyszłość i nie możemy jej skwantyfikować.

Inaczej sytuacja ma się w przypadku ryzyka. Świat ryzyka to ten, w którym możemy określić i zmierzyć (często z grubsza) prawdopodobieństwa wystąpienia zdarzeń i ich wynik. Gra w lotto jest świetnym przykładem. Wiemy ile wynosi szansa trafienia odpowiednio trójki, czwórki i trafnego zakreślenia wszystkich sześciu cyfr. Świat ryzyka jest bardziej przyjazny gdyż poziom ryzyka możemy kontrolować. Decydując się na inwestycje powinniśmy patrzeć na dwie kwestie: to ile średnio możemy skorzystać i jaki poziom ryzyka się z tym wiąże. Preferencje każdego z nas – to w jaki sposób oceniamy konkretne opcje spośród tych dostępnych pozwalają wydedukować jakie jest nasze indywidualne nastawienie do ryzyka.

Postaw wobec ryzyka są bardzo zróżnicowane, ale z grubsza można je lubić, nie lubić, lub mieć do niego neutralny stosunek. Na przykład osoba z awersją do ryzyka będzie preferowała te sytuacje, które będą dawały pewny rezultat ponad te, które wiążą się z tym samym przeciętnym spodziewanym wynikiem, ale faktyczna realizacja może zależeć od czynników losowych. Taka osoba będzie poszukiwała ubezpieczenia na okoliczność wystąpienia sytuacji niekorzystnych, a to ile będzie skłonna zapłacić za uniknięcie ryzyka nazywamy premią ubezpieczeniową.

Naturalnie, nasze nastawienie do ryzyka może się odrobinę zmieniać w zależności od kontekstu, oraz np. wraz ze zmianą sytuacji życiowej i wiekiem. I zmiany te mają fundamentalne znaczenie dla dość fundamentalnych wyborów, jak np. w jaki sposób oszczędzać na emeryturę i w jakich aktywach ulokować środki już na emeryturze. Co ciekawe możemy być zarówno zachowawczy jak i agresywni wobec ryzyka i to w ramach jednej sytuacji. Wyobraźmy sobie, że oszczędzamy na emeryturę i inwestujemy w bezpieczne i nudne obligacje skarbowe (żywiąc awersję do ryzyka). Jak pokazali Richard Thaler (University of Chicago) i Eric Johnson (University of Columbia), odsetki zarobione na obligacjach przeciętny Amerykanin reinwestuje agresywnie podejmując wysokie ryzyko. Okazało się, że nieracjonalnie i wbrew własnemu najlepiej pojętemu interesowi, różnie traktujemy podstawowy kapitał i odsetki od niego. Te pieniądze, które należą do nas od jakiegoś czasu, będziemy chcieli zabezpieczyć przed stratą. Zaś do nowo uzyskanych będziemy mieli bardziej swobodny stosunek, jak by były w pewnym sensie niezamierzoną nagrodą, którą można poświęcić. Z jednej strony można powiedzieć: Twoje pieniądze, Ty decydujesz. Ale z drugiej: jeśli nie robisz tego racjonalnie, to po co w ogóle inwestować?

Takie niespójne w czasie „zmienianie zdania” w sprawie ryzyka (z punktu widzenia racjonalności i ekonomii, nie ma powodu zmieniać profilu ryzyka własnych oszczędności tylko dlatego, że zgodnie z założeniami, przyniosły odsetki) przekładają się na inne istotne wybory. Okazuje się, że lewicowi wyborcy są bardziej chętni do ryzyka niż prawicowi wyborcy. Jak pokazała Cindy Kam (Vanderbildt University). Skutkuje to także tym, że lewicowi wyborcy są częściej skłonni zagłosować na nowe twarze w polityce niż wyborcy prawicy. Ale to prawicowi wyborcy  obsadzili stanowisko w Białym Domu politykiem bez doświadczenia. Politykiem, który kontrolowane w świecie polityki ryzyko dzień w dzień przekuwa w totalną niepewność.

Preferencje względem ryzyka tłumaczą także wybory zawodowe. Co więcej, średnie płace okazują się tym niższe im mniejsze ryzyko wiąże się z daną karierą i zarobkami. Nauczyciele i urzędnicy należą do najbardziej bezpiecznych i zachowawczych, podczas gdy do najbardziej lubiących ryzyko należą sportowcy i … politycy. Niedawno zmarły George H. W. Bush (prezydent USA w latach 1989-1993) skoczył ze spadochronu w swoje 75 urodziny, a później w 80., 85 i 90. Skok ze spadochronem – podobnie jak decyzja o karierze zawodowego sportowca – to wybory dokonywane w warunkach, w których z niewielkim prawdopodobieństwem można odnieść ogromny sukces, ale z relatywnie dużym prawdopodobieństwem osiągnąć nie aż tak dużo. Mimo, iż zarobki Roberta Lewandowskiego są imponujące, to w całej kohorcie piłkarzy z jego rocznika zarobki bliskie są tym z ekstraklasy, czyli relatywnie niskie.  Debraj Ray (New York University) i Arthur Robson (Simon Fraser University) sugerują dodatkowo, że takie osoby jak George Bush i Robert Lewandowski swoimi zarobkami i ambicjami powodują nierówności. Pokazując na własnym przykładzie, jak niemożliwe stało się możliwe, jednostki wyjątkowe są w stanie zdestabilizować równość zarobków czy konsumpcji nawet w najbardziej egalitarnych społeczeństwach, bo ich oddziaływanie na wybory przyszłych pokoleń pogłębia przyszłe nierówności. Ich naśladowcy przejmując bardziej agresywne nastawienie do ryzyka mogą powodować nie tylko większy rozrzut w zarobkach czy konsumpcji, ale też systematycznie nakręcać spiralę nierówności, bo staną się przykładem dla następnego pokolenia, i następnego, i następnego. Efektem pojawienia się „gwiazd” może być więc permanentna destabilizacja preferencji – tak względem ryzyka, jak i względem równości.

Efekt „gwiazd” jest nie tylko teoretycznie destrukcyjny. Jak oszacował Steven Levitt i Sudir Venkatesh (University of Chicago), dealerzy narkotykowi ryzykują życiem, dość prawdopodobną odsiadką, przy płacy średnio w …. okolicach minimalnej. A pracują znacznie więcej godzin dziennie, niż trzeba byłoby pracować np. na kasie w supermarkecie, by osiągnąć takie miesięczne przychody. Przeciętny diler mieszka z mamą, bo … musi.  Uwiedziony wizją fury i złotych zegarków szefa lokalnego gangu, podejmuje więc karkołomne ryzyko przy niskiej stopie zwrotu. Redystrybucja podatkami nic nie pomoże na takie nierówności.

GRAPE | Tłoczone z Danych – Dziennik Gazeta Prawna (18 marca 2019)

Tags: 
Tłoczone z danych