Dlaczego kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni? Ciąg dalszy dyskusji

Dlaczego kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni? Ciąg dalszy dyskusji

 

/ Ten wpis jest pierwszym z serii ASSA 2014 brought to you by GRAPE :) /

 

Choć niektórzy wątpliwości wciąż mają – wielu badaczy przyjmuje, pewna część różnic w płacach miedzy kobietami i mężczyznami nie do końca daje się wyjaśnić różnicami w tym, jak potencjalnie produktywnymi pracownikami. Tylko skąd to się bierze? Poza standardowymi pomysłami, w literaturze funkcjonują także dwie dość kosmiczne koncepcje: (a) kobiety o mniej proszą oraz (b) kobiety z góry zakładają, że mniej zarobią, więc wybierają edukację zgodną z tymi oczekiwaniami. Czy tak rzeczywiście jest?

Obie koncepcje – choć intelektualnie ciekawe – trudno zweryfikować. Pojść do reprezentatywnej populacji kobiet i mężczyzn i sprawdzić, jakie mają oczekiwania płacowe? W przypadku osób bezrobotnych robi to w Polsce m.in. NBP (Badanie Ankietowe Rynku Pracy, str. 41). Tak, kobiety mają niższe oczekiwania płacowe. Czy jednak z tego wynika, że uzyskują nieproporcjonalnie (do własnych możliwości) wynagrodzenie? Niekoniecznie.

A może pójść do kandydatów na studia i zacząć pytać: czy pani podejmuje studia na kierunku pedagogika, bo chce mało zarabiać? a może pan podejmuje studia na kierunku telekomunikacja i łączność, bo chce dużo zarabiać? GRAPE zweryfikował, że w Polsce uwzględnienie kierunku wykształcenia zwiększa oszacowania skali dyskryminacji. Jak porównamy np. kobiety prawniczki do mężczyzn prawników, to ta "nieuzasadniona cechami" różnica w płacach jest jeszcze większa, niż gdy porównamy pomiędzy sobia po prostu absolwentów studiów wyższych. Tak, kobiety częściej idą na pedagogikę a mężczyźni na politechnikę, ale nie dlatego absolwentKA informatyki zarabia mniej niż jej kolega w tym samym zawodzie. Czy to jednak dowód na dyskryminację? Jeśli ona na pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej poprosi o mniej niż on – to nie. A na dodatek jeśli ona spodziewając się niższej płacy nie pójdzie na łączność tylko zamiast tego na psychologię – to też nie.

Z pierwszym kłopotem próbuje rozprawić się Mary Rigdon (Rutgers University). W tekście An Experimental Investigation of Gender Differences in Wage Negotiations opisuje badanie przeprowadzone metodą eksperymentalną. Jak się okazuje, już wcześniej w badaniach eksperymentalnych okazywało się, że mężczyźni i kobiety inaczej prowadzą negocjacje. W badaniu z 2006 r zaproponowano uczestnikom wykonanie prostego zadania, informując, że za pracę dostaną 3-10$. Wszyscy uczestnicy po ukończenia badania dostawali 3$. Osobom, które poprosiły o więcej – wypłacano całe 10$. Jednak osobom, które tylko narzekały – lub tym, którzy wyszli po odebraniu pieniędzy bez słowa – nie wypłacano nic. Okazało się, że o zwiększenie wynagrodzenia prosiło niemal dziewięciokrotnie (!) więcej mężczyzn niż kobiet. Co zaproponowała Mary Rigdon? W dużym uproszczeniu uczestnicy brali udział w teście, w którym "wygrywali" możliwość wzięcia udziału w drugiej części eksperymentu, czyli w procesie wygrania nagrody. Grając o nagrodę tzw. gracz A proponuje jakiś przedział propocji podziału graczowi B. Gracz B znając propozycję gracza A podaje jedną konkretną propocję podziału. Gracz A może zaś tę proporcję przyjąć lub odrzucić. Tłumacząc ten mechanizm na konkret: wchodząc do laboratorium uczestnicy dowiadują się, że mogą zarobić łącznie 20zł jeśli się dogadają. Dla obu graczy dowolny podział jest lepszy niż brak konsensusu, bo lepiej zarobić nawet 1zł (oddając partnerowi w grze 19zł, niż nic). Już wcześniejsze badania wskazują jednak, że przeciętnie oddaje się drugiemu graczowi ok. 6-8zł, oferty poniżej 4zł są odrzucane, a nieczęsto zdarzają sie oferty powyżej 10 zł. Co więcej, już wcześniej wiadomo było, że kobiety oferują więcej drugiemu graczowi i częściej są skłonne przyjąć niższe oferty podziału. Na czym więc polega innowacyjność badania Mary Rigdon?

    • Po pierwsze, uczestnicy "zarabiali" sobie na prawo bycia graczem B. Pierwszym etapem badania był quiz i tylko ci, którzy uzyskali w quizie wynik lepszy niż połowa uczestników mogli być graczem B. Pozostali musieli przyjąć funkcję gracza A, czyli tego, który poza podaniem "widełek" oczekiwanego podziału może conajwyżej zaakceptować lub odrzucić ofertę. Dzięki temu kobiety i mężczyźni w obu rolach (gracza A i gracza B) wiedzieli, że prawo do decydowania zostało przez nich "zarobione".
    • Po drugie, część uczestniczek badania zanim podała swoje oczekiwania podziału informowana była o przeciętnych oczekiwaniach mężczyzn. Jak wiemy, mężczyźni jako gracze B proponują systematycznie podział kwoty, w którym większa część przypada graczowi B. Pokazując kobietom te oczekiwania Mary Rigdon pozwoliła sobie zweryfikować hipotezę, że kobiety poproszą o tyle samo co mężczyźni, gdy poinformuje się je, że taka jest norma społeczna (uwaga: kobiety nie wiedziały, że to tylko męskie oczekiwania, uczestniczki wiedziały tylko, że to rozkład oczekiwań z poprzednich sesji eksperymentu).
    • Po trzecie, (inna) część uczestniczek informowana była o oczekiwaniach i ostatecznych transakcjach zawartych przez mężczyzn. Pokazując uczestniczkom obie informacje Mary Rigdon mogła zweryfikować, czy znając normy społeczne kobiety kończą grę z taką samą przeciętną "wygraną", co mężczyźni.

Jak się łatwo domyślić, skoro badanie ujrzało światło dzienne, eksperyment wnosi coś do debaty. Oczekiwania kobiet kształtowały się pomiędzy 7 a 11 dolarów, a oczekiwania mężczyzn pomiędzy 10 a 20 dolarów (przy 20 dolarach do wygrania łącznie). Przecietna wygrana dla kobiet była także o ponad dwa dolary (= ponad 10%!) niższa niż dla mężczyzn. Jednak poinformowane o średniej proponowanej przez mężczyzn, kobiety przeciętnie oczekiwały przeciętnie tyle samo – tj. niecałe 12 dolarów. I z taką samą przeciętnie kwotą opuszczały eksperyment – ok 9 dolarów.

Ok, to już wiemy, że kobiety proszą o mniej. Czy także wybierając kierunek studiów? Nie ma przecież nic złego w tym, że chce się być pedagogiem – niezależnie od płci . Ernesto Reuben (Columbia University), Matthew Wiswall (Arizona State University) oraz Basit Zafar (Federal Reserve Bank of New York) porównali oczekiwania płacowe studentów – kobiet i mężczyzn. W badaniu Preferences and Biases in Educational Choices and Labor Market Expectations: Shrinking the Black Box of Gender spytali studentów New York University nie tylko o to, jakiego oczekują wynagrodzenia po ukończeniu planowanych studiów – ale także ile swoim zdaniem zarabialiby gdyby ukończyli studia na innym kierunku. Studenci – kobiety i mężczyźni – uczestniczyli w kilku eksperymentach, dzięki którym Reubetn, Wiswall i Zafar ocenili preferencje względem ryzyka, tzw. nadmierną pewność siebie (over-confidence) oraz skłonność do ścigania się (tzw. competitiveness). Czynniki te uwzględniono, bo zarówno z badań jak i intuicyjnie wiadomo, że kto nie gra ten nie wygra, ale kto licytuje dużo, powinien się liczyć i z tym, że może przegrać. Jeśli kobiety mniej często grają, niżej obstawiają i w ogóle podchodzą do życia mniej konkurencyjnie – naturalnie powinny oczekiwać niższych zarobków. Na co wskazuje badanie? Kobiety oczekują, że zarobią mniej.

    • Oczekiwanie niższych zarobków jest niezależnie od kierunku - podobne na wysoko płatnych studiach (np. biznesowe) jak i na nisko płatnych (np. humanistyczne) – choć oczywiście oczekiwane zarobki po biznesie są wyższe niż po kierunkach humanistycznych.
    • Różnicy pomiędzy studentami i studentkami nie tłumaczy także różnica w skłonności do podejmowania ryzyka, nakierowania na sukces czy pewności siebie. Zmienne te nie okazują się nawet statystycznie istotne.
    • Wyniki te przekładają się także na subiektywne oceny prawdopodobieństwa utraty pracy (studentki spodziewają się epizodów bezrobocia częściej niż studenci).
    • Wreszcie, zdaniem studentek trzeba się znacznie bardziej postarać (dłużej uczyć), by uzyskać wysoką średnią.

Źródło: DiscEF