Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o piłce, ale bałeś się policzyć

Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o piłce, ale bałeś się policzyć

Powtarzając, że w piłce nożnej najważniejsza jest głowa Johan Cruijff nie miał na myśli strzelania nią goli. Istotnie, strategia i statystyka odgrywają w najpopularniejszej grze na świecie bardzo istotną rolę, dając zajęcie tysiącom badaczy, analityków i innych specjalistów od liczb. Oczywiście można też przyjąć, że w ten sposób znajdują oni wygodne usprawiedliwienie dla oglądania meczy w godzinach pracy. Z punktu widzenia ekonomisty jednym ze szczególnie interesujących zagadnień jest efektywność rynków związanych z piłką nożną.

Jednym z nich jest rynek zakładów sportowych. Jest on o tyle ciekawy, że wielu jego uczestników – poza zaangażowaniem czysto finansowym – odczuwa także bardzo silne emocje w związku z losami swych ulubionych drużyn. Ostatecznie w meczach piłkarskich nie chodzi o śmierć i życie, lecz o coś znacznie ważniejszego. Szczególna natura aktywów, którymi się na tych rynkach obraca może także dawać wyjątkowo dobrą możliwość przetestowania hipotezy o efektywność rynku. Występująca w kilku wersjach i wiązana z nazwiskiem Eugene’a Famy (Fama głosi że rynki są efektywne) hipoteza ta generalnie stwierdza, że cała dostępna w danym momencie informacja jest już odzwierciedlona w cenach. Rozważmy teraz rynek dynamicznych zakładów sportowych, taki jak liczne platformy internetowe. De facto obraca się na nim aktywami, które płacą ustaloną kwotę gdy coś się zdarzy (np. Liverpool wygra rozgrywany danego dnia mecz z Chelsea). Przed rozpoczęciem meczu szanse takiego zdarzenia zmieniają się na ogół nieznacznie (chyba że np. czołowy zawodnik któregoś z zespołów dozna kontuzji). Natomiast po początkowym gwizdku szanse, a zatem ceny, mogą się zmienić drastycznie,  w szczególności gdy jedna z drużyn strzeli bramkę. Natomiast o ile rynki te są efektywne, ceny nie powinny się znacząco ani systematycznie zmieniać w czasie przerwy meczu, kiedy zasadniczo spływa zero nowych informacji o spodziewanym końcowym wyniku spotkania. Krytycznym testem efektywności rynku jest zatem ustalenie, czy zmiana kursu wynikająca z bramki strzelonej tuż przed przerwą jest natychmiastowa, czy też rozciągnięta w czasie także na przerwę. Staranne badania wykluczają tę drugą możliwość, zatem rynek jest efektywny.

Inny interesujący rynek piłkarski to rynek transferowy. Świat obiegają coraz to nowe doniesienia o rekordowych, szokująco wysokich kwotach płaconych za danego zawodnika. „PSG kupuje Neymara za 200 milionów!” Miałoby to oznaczać, że FC Barcelona staje się bogatsza o 200 milionów, PSG biedniejsze o 200 milionów, oraz, że tyle właśnie, dwóch lub trzech Lewandowskich, Neymar jest wart jako piłkarz. Tyle tylko, że jest to doniesienie jak z Radia Erewań: nie w Moskwie tylko w Petersburgu, nie samochody tylko rowery i nie rozdają, a kradną.

Po pierwsze, PSG nie kupuje Neymara ani Barcelona go nie sprzedaje. Barcelona rezygnuje z usług Neymara, do których miała prawo do roku 2021 włącznie. Gdyby kontrakt był krótszy albo Neymar starszy, kwota transferu byłaby mniejsza, choćby Neymar aktualnie reprezentował dokładnie ten sam poziom sportowy.

Po drugie, klub sprzedający często nie zobaczy całej kwoty transferu, bo część jej będzie zobowiązany przekazać jego poprzednim pracodawcom, a na część poczekać miesiące lub lata. Z drugiej strony, dla klubu kupującego zawodnika znacznie ważniejsze jest ile zapłaci sprzedającemu i zawodnikowi w postaci pensji, w przeliczeniu na rok trwania nowego kontraktu, nie nominalna kwota transferu.

Po trzecie, kwoty transferu są zwykle tajne, a doniesienia prasowe opierają się na mniej lub bardziej wiarygodnych plotkach. Co więcej, większości zainteresowanych zależy na tym by w świat poszła jak najbardziej imponująca kwota.

Po czwarte jednak, i tu wracamy do efektywności rynków, nikt nie wie ile tak naprawdę wart jest Neymar. Ekonomiści chcieliby znać jego „krańcową produktywność” – o ile więcej czegoś (sprzedanych biletów, koszulek, wygranych finałów ligi mistrzów itp.) uda się wytworzyć dzięki zatrudnieniu go. Wbrew obiegowej opinii, zwykle tylko mała część kwoty transferu zwróci się ze sprzedaży koszulek itp. gadżetów (a przy tym może się sprzedać mniej koszulek z Edinsonem Cavanim). Jest to prawdą szczególnie dla piłkarzy nieco mniej rozpoznawalnych. Oszacowanie o ile wzrośnie prawdopodobieństwo zdobycia przez PSG trofeów (i jak wpłynie to na wartość klubu) jest bardzo trudne. Co prawda, od czasu gdy 16 kamer rejestruje każdy ruch zawodnika na boisku, a komputery są w stanie to później przetworzyć, łatwiej zbliżyć się do bardziej precyzyjnej odpowiedzi, ale dalej odnosi się ona do przeszłości, a niekoniecznie do przyszłości. Można na przykład analizować czy dany zawodnik potrafił strzelać „ważne” bramki – z tych akcji, z których nie strzeliłby kto inny i w tych meczach, w których bramki są na wagę złota. Nie zmienia to faktu, że nowe bramki strzela zawodnik a nie model jego zachowań. Dlatego między innymi zdarzają się transfery ewidentnie nietrafione (i nie dlatego, że zawodnik dozna całkowicie nieprzewidywalnej kontuzji).

Po piąte i ostatnie, PSG płaci za Neymara 200 milionów, bo zakłada, że z dużą dozą prawdopodobieństwa Chińczycy za podobne pieniądze będą skłonni za jakiś czas go odkupić. O ile sprzedaż koszulek i strzelanie goli można modelować, o tyle założenie, że zawsze znajdzie się jeszcze większy głupiec, który odkupi od nas przeszacowane aktywo pochodzi już nie z ekonomii rynków efektywnych a la Fama, lecz z ekonomii bąbli spekulacyjnych a la John Maynard Keynes i Olivier Blanchard i Robert Shiller (podobnie jak Fama: noblista). Z konieczności także w przypadki piłki nożnej, kolejnego głupca w końcu zabraknie i bańka spekulacyjna na rynku transferowym pęknie jak źle skrojona futbolówka. A potem zacznie być pompowana od nowa.

GRAPE | Tłoczone z Danych - Dziennik Gazeta Prawna (6 Sierpień 2017)

Tags: 
Tłoczone z danych