Alan. Wytłoczony z danych.
Media społecznościowe mają wiele twarzy. Jedną z nich jest to, że czasem można się załapać na dyskusje pomiędzy naprawdę mądrymi ludźmi o naprawdę głębokich sprawach. Parę miesięcy temu jeden czołowy ekonomista napisał do drugiego w dyskusji o badaniach empirycznych: „Nie rezygnuj z niczego! Idea, że ekonomia może się stać prawdziwie empiryczną nauką, w której odrzucamy teorie, to WIELKI, rewolucyjny pomysł.” Człowiek, który napisał te słowa – Alan Krueger, profesor Princeton University, główny ekonomista departamentu pracy w gabinecie prezydenta Clintona, szef Doradców Ekonomicznych prezydenta Obamy – zmarł 17 marca, w wieku 58 lat. „Wielkiemu, rewolucyjnemu pomysłowi” poświęcił 30 lat życia.
Na czym polega ta rewolucja? Przecież ekonomiści niczego innego nie robią, tylko siedzą w danych. Ale, jak mawiają Amerykanie, są dane i są dane. Gdy Krueger i jego pokolenie zaczynało doktoraty trzy dekady temu, ekonomia jako nauka polegała przede wszystkim na teoriach. Od połowy lat 1970tych wiadomo było, że dużej części procesów, o których teoretyzujemy, praktycznie nie można sprawdzić w danych lub da się je sprawdzić tylko przy użyciu metod, których wiarygodność łatwo podważyć. Przykład: teoria stwierdza, że podnoszenie płacy minimalnej skutkuje niższym zatrudnieniem. Jak to sprawdzić w danych? Jeśli rząd podnosi płacę minimalną w okresie dobrej koniunktury, zatrudnienie w gospodarce ogółem rośnie. By ocenić wpływ płacy minimalnej, trzeba byłoby gdzieś w równoległej rzeczywistości zapuścić świat z identyczną koniunkturą, ale bez podwyżki płacy minimalnej. Dopiero porównanie tych dwóch światów pozwoliłoby odpowiedzieć w wiarygodny sposób na pytanie o skutki podnoszenia płacy minimalnej. A w zapuszczaniu równoległych rzeczywistości jesteśmy na razie jako ludzkość niewybitni. Czyli pat?
I tu właśnie pojawia się rewolucja. Alan Krueger wraz z kolegą z roku, Davidem Cardem, przełamali impas i postanowili wykorzystać „naturalny fakt”, że ze stanu New Jersey jest o rzut kamieniem do Pensylwanii, i vice versa. I w obu miejscach są restauracje fast food takie jak McDonaldy i Wendy’s. I jeden tylko z tych stanów podniósł płacę minimalną, a drugi nie. Z mozołem wydzwonili poszczególne restauracje w sieciach, które prowadziły punkty w obu stanach. Hamburgery w sieciówkach są na tyle wystandaryzowane, że ludzie raczej nie jadą kilkadziesiąt kilometrów, żeby zjeść bułkę z kotletem po drugiej stronie „granicy” stanu. Z każdej z tych restauracji zebrali dane o każdym pracowniku: ile pracował godzin w poszczególnych tygodniach, po jakiej stawce, przed i po zmianie płacy minimalnej. Dzięki temu mogli zaobserwować, że … zatrudnienie nie spadło pomimo wzrostu płacy minimalnej, za to wyższe stawki zmniejszyły nieco indywidualną podaż pracy, tj. poszczególni pracownicy, gdy zarabiali więcej, pracowali krócej. Ale w obu stanach popyt na liczbę godzin pracy zmieniał się tak samo. Ta konkretna podwyżka płacy minimalnej nie zaszkodziła popytowi na pracę, przynajmniej w sieciach fast food.
Naturalnie, to badanie z 1992 roku nie stanowiło ostatniego zdania w dyskusji o skutkach płacy minimalnej. Ale nie o to chodziło Alanowi Kruegerowi i nie na tym polegała rewolucja, do której nawoływał. Chodziło o to, by szukać kreatywnych sposobów testowania teorii w danych empirycznych i kłaść nacisk na identyfikowanie związków przyczynowo-skutkowych. Raz wypuszczony gin, dalej czynił cuda. Pracy Kruegera i Carda patronował ich promotor z Princeton, Orley Ashenfelter, który wypromował kolejne roczniki rewolucjonistów, i który, mimo znacznie starszego rocznika, bada międzynarodowe koszty pracy za pomocą pozornie dziwacznej miary: ile BigMac’ów kupić może za godzinę swojej własnej pracy pracownik McDonalda w 11 000 restauracjach na całym świecie. Obecnie setki doktorów, doktorantów i profesorów na całym świecie wyszukują coraz to bardziej genialne sposoby na testowanie teorii ekonomicznych. I nie chodzi tu tylko o freakonomistów, ale o wszystkich ekonomistów. Rewolucja wiarygodności w empirycznych badaniach ekonomicznych stała się faktem. Dziś już nie można dostać doktoratu na żadnej minimalnie szanującej się uczelni, jeśli nie przeprowadzi się prawdziwie przyczynowo-skutkowego rozumowania w oparciu o autorsko wynalezione dane. I nie można dostać pracy nawet na przeciętnej uczelni na świecie.
Jak się łatwo domyślać, z tych setek badań część potwierdza istniejące teorie, a część je odrzuca, poprawia, buduje nowe, bardziej zgodne z tym, co zaobserwowaliśmy w prawdziwym świecie. Kontrolowane i naturalne eksperymenty pozwalają nie tylko oceniać skutki polityk gospodarczych, ale także weryfikować teorie od mikro po makro, od Skandynawii po kraje globalnego południa. Weryfikować, czyli sprawdzać, czy postulowana przyczyna rzeczywiście przynosi postulowany skutek, czy też jest jakiś inny, dotąd niedostrzegany kanał dostosowań, który wymaga zmienienia teorii.
Miarę rewolucji, którą zaczął Alan Krueger, a do której przyłączyło się całe pokolenie (m.in. Joshua Angrist, David Neumark, Guido Imbens czy David Autor), jest to, że dziś niemal 60% publikacji dotyczących finansów publicznych, gospodarstw domowych, firm, i handlu międzynarodowego zawiera słowa „naturalny eksperyment” oraz „identyfikacja” (przyczynowo-skutkowa). Do końca lat 1980-tych, słowa te w publikacjach praktycznie się nie pojawiały. Wraz z badaniami w różnych obszarach ekonomii, rozwijają się nowe metody ekonometryczne (czyli subdziedzina dotycząca metodologii badań empirycznych) i nowe źródła danych. Dlaczego nie 100%? Bo jest jeszcze teoria oraz inne metody ilościowe.
W ekonomii na Nobla nie ma się szansy przed siedemdziesiątką: komitet Noblowski lubi dawać nagrody tylko tym, których wkład do tej nauki zdążył się już dobrze ugruntować. Alan Krueger umarł na długo przed wiekiem „poborowym”, więc nie ma nawet po co rozważać, czy miał szanse. Też jego kariera była bardzo nietypowa: nie trzymał się jednej dziedziny ekonomii, wolał przykładać swoje rewolucyjne podejście do różnych tematów: od rynku pracy, kwestii środowiska naturalnego, po terroryzm, podatki, wpływ lawinowo rosnącej konsumpcji leków przeciwbólowych na rynek pracy, a ostatnio … muzykę rockową. To nic dziwnego, że najbardziej popularne piosenki są też na czele listy najczęściej ściąganych „po piracku”: są przecież … najbardziej popularne. By dyskutować o negatywnych konsekwencjach piractwa trzeba umieć odpowiedzieć na pytanie czy i ile popularnych płyt by się sprzedało, gdyby nie dało się ich ściągnąć. Albo jakoś inteligentnie obrócić to pytanie. Już nie takie proste, prawda? Dlatego talent Kruegera miał tak duże przełożenie na mnóstwo różnych osób i dziedzin. Dlatego rewolucja Kruegera ściągnęła do ekonomii tyle talentów. I dlatego wszystkim nam – czy go znaliśmy osobiście, czy tylko z czytania jego tekstów – będzie Alana Kruegera bardzo brakowało.
GRAPE | Tłoczone z Danych – Dziennik Gazeta Prawna (25 marca 2019)