Czy Polacy zarabiają za mało?
Jasne! W szczególności zespół GRAPE :). Ale żarty na bok! Poszukajmy obiektywnych odpowiedzi na to pytanie.
Sporo napisano o tym, jak nieszczęsną miarą płac jest średnia („nikt tyle nie zarabia”, „większość jest poniżej średniej”, itp.). Jednak dynamika szacowana na przeciętnych traci nieco z tych wad, jeśli dodatkowo dodamy informację, że nierówności płacowe w Polsce nie rosną. Czy przeciętna dynamika wynagrodzeń jest rzeczywiście niższa niż wydajności? Rafał Hirsch na swoim blogu przekonuje, że tak. Jednak w analizie tej porównuje wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw z PKB ogółem. Porównanie takie nie jest najszczęśliwsze, bo ok. 40% Polaków NIE pracuje w sektorze przedsiębiorstw. Dlatego my porównujemy wydajność (oszacowaną na podstawie PKB) z wynagrodzeniami (na podstawie całej Gospodarki Narodowej). Poza tym – patrzymy nieco bardziej wstecz niż Rafał Hirsch (na ile dane pozwalają).
Jaki obraz się wyłania z tych porównań? Do końca lat dziewięćdziesiątych płace i produktywność szły łeb w łeb. Dopiero wraz ze wzrostem bezrobocia płace i wydajność zaczęły się rozjeżdżać. Aż do 2006 różnica pomiędzy nimi narastała, ale wraz z poprawą sytuacji na rynku pracy i wzrostem presji płacowej – stopniowo zaczęła spadać. Wraz ze spowolnieniem gospodarczym – czyli od 2009 roku – płace gonią wydajność wolniej. Ale wciąż gonią!
Pytaniem jeszcze jest, jak liczymy wydajność. Uśrednienie wynagrodzeń (i zatrudnienia!) w statystykach dotyczących Gospodarki Narodowej uwzględnia przeliczenie na tzw. pełne etaty. Tymczasem w Polsce pracuje niemal 16mln ludzi (na podstawie BAEL) przy ok. 8 mln pełnych etatów (na podstawie Gospodarki Narodowej). Dlatego zatrudnienie (niezbędne do wyliczenia wydajności) może być nie do końca adekwatnie sygnalizowane przez dane z GN, szczególnie w fazach spowolnienia i przyspieszenia PKB. I rzeczywiście, pewne różnice są, ale niewielkie. Co do zasady, niezależnie od wybranej miary, wydajność rosła wolniej niż wynagrodzenia w latach 2007-2009 i pod koniec lat 1990tych, a nieco szybciej w pozostałych okresach.
Jak to się przekłada na konkurencyjność naszej gospodarki? Poza krótkimi okresami silnie rosnącego bezrobocia – realnie nie jest dobrze. Skąd to wiemy? Jest taka miara, pozwala ocenić , jak zmienia się koszt pracy niezbędnej do wyprodukowania jednej „jednostki PKB”. To tak zwany jednostkowy koszt pracy (ULC). Realnie koszt wytworzenia w Polsce rośnie. Czasem szybciej (lata 1990te), czasem wolniej (ostatnie pięć lat), ale rośnie. Dlaczego praca kosztuje drożej, skoro wydajność rośnie szybciej niż płace? Między innymi dlatego, że nasza gospodarka wciąż względnie intensywnie wykorzystuje pracę – a mało kapitału.
Więcej lepszych miejsc pracy – mówi strategia Europa 2020. Rok 2020 już za 6 lat, a więcej lepszych miejsc pracy w Polsce, jak nie było, tak nie ma …