Stare długi odpuszczone, czyli o nowych obietnicach wyborczych
Sylwia Radomska
Jak zdobyć poparcie w wyborach? Anulujmy ich długi! Taka propozycja została ostatnio przedstawiona przez dwoje kandydatów na prezydenta Stanów Zjednoczonych – Berniego Sandersa i Elizabeth Warren. Co prawda wybory prezydenckie odbędą się dopiero za rok, ale kandydaci już teraz prześcigają się w pomysłach na zdobycie poparcia wśród Amerykanów.
O jaki dług chodzi? O pożyczki studenckie - drugi co do wielkości (po kredytach hipotecznych) dług Amerykanów. W 2018 roku stanowił prawie 8% PKB USA. Umorzenie całego długu studenckiego zaproponował senator Bernie Sanders, a jego 40% – senator Elizabeth Warren. Co prawda to na razie mało realne obietnice, ale ich realizacja miałaby bardzo realne konsekwencje, o czym wiemy dzięki pracy Marco di Maggio (Harvard Business School), Ankit Kalda (Kelley School of Business) oraz Vincent Yao (Uniwersytet w Georgi).
Bo takie zapomnienie długów już raz w historii USA było: w 2017 r. Biuro Ochrony Finansów Konsumentów ujawniło w drodze dochodzenia, że największy prywatny właściciel pożyczek studenckich, National Collegiate Student Loan Trusts (NCSLT), nie jest w stanie udowodnić posiadania praw do części długów. Wyrok sądu okazał się błogosławieństwem dla prawie 10 tysięcy Amerykanów – anulowano ich pożyczki studenckie, dając nam doskonały eksperyment. Di Maggio, Kalda i Yao porównali losy owych szczęśliwców z pozostałymi kredytobiorcami. Po pierwsze, osoby, którym anulowano dług studencki znacznie zredukowały pozostałe rodzaje kredytów zaciąganych m.in na sprzęty elektroniczne, samochody czy nieruchomości. Zmalała zarówno liczba zaciąganych zobowiązań jak i całkowita ich wysokość (średnio o 25%, czyli ok. 4 tysiące dolarów). Co więcej, owi szczęśliwcy byli o 12% mniej skłonni do niespłacania innych rodzajów długów w porównaniu do pechowców, których dług studencki nie został umorzony. Jednym ze skutków cudownego umorzenia pożyczek studenckich jest więc lepsze zarządzanie finansami i możliwość finansowania bieżącej konsumpcji z bieżących dochodów, czyli mniejsze zadłużanie się.
Po drugie, umorzenie długu studenckiego pozytywnie wpłynęło na mobilność geograficzną i zawodową. Kredytobiorcy, których pożyczki zostały anulowane, mieli o 4 procent większe szanse na zamieszkanie w innym stanie. Częściej też zmieniali pracę na lepiej płatną, co spowodowało średni wzrost dochodów o 4000 dolarów w okresie 3-letnim w porównaniu do osób, które były zobowiązane do spłaty pożyczek studenckich. Autorzy argumentowali, że osoby borykające się z nadmiernym zadłużeniem cechują się mniejszą elastycznością w wyborze i zmianie pracy – wolą utrzymać stabilne warunki i nie ryzykować zmiany pracy, nawet kosztem niższych zarobków. Wysokie zadłużenie może być zatem odpowiedzialne za zniekształcanie wyborów na rynku pracy.
Po trzecie, autorzy zbadali wpływ umorzenia długu na konsumpcję. W tym celu wykorzystali informację dotyczącą liczby kupionych samochodów przez osoby posiadające kredyt i te, którym kredyt anulowano. Analiza pokazała, że szczęśliwcy częściej mogą pozwolić sobie na zakup samochodu zarówno z powodu większego dochodu jak i łatwiejszego dostępu do kredytu. Marco di Maggio, Ankit Kalda oraz Vincent Yao doszli do wniosku, że wzrost obciążenia pożyczkami studenckimi młodych pożyczkodawców może mieć znaczący (negatywny) wpływ na ich konsumpcję.
A jakie konsekwencje poniosło National Collegiate Student Loan Trusts w związku z anulowaniem długu? Te dziesięć tysięcy kredytobiorców to była kropla w morzu klientów NCSLT. Łącznie utracili co prawda portfel ok. 2% udzielonych kredytów, ale wydarzenie to nie wstrząsnęło ich finansami, instytucja nadal funkcjonuje i udziela pożyczek studenckich. Liczba szczęśliwców wśród kredytobiorców była też zbyt mała, by wpłynąć w widoczny sposób na strategie cenowe uczelni czy skłonność do podejmowania kredytów studenckich (na dziś, w ok. 45 mln osób ma w USA pożyczkę studencką). Najpoważniejszą konsekwencją dla rynku jest zatem prawdopodobnie niepewność prawna: instytucje finansowe potrzebują więcej prawników, by zmodernizować procedury udzielania kredytów i ograniczyć ryzyko kary, jaka spotkała NCSLT. Trudno zatem z tego eksperymentu wnioskować o potencjalnych konsekwencjach planu Warren i Sandersa w sprawie umorzenia wszystkich kredytów studenckich.
Choć wyniki di Maggio, Kalda i Yao napawają nadzieją, jednorazowe umorzenie długu nie jest żadnym rozwiązaniem, bo przecież nie będzie przeciwdziałało narastaniu nowych długów. Co więcej, widząc, że ryzyko umorzenia jest wysokie – liczba wnioskujących o pożyczkę wzrośnie, a wielu z nich spełni kryteria ustawowe, więc będzie „musiało” otrzymać kredyt studencki. Następne długi też umorzymy? Kto wówczas w ogóle będzie chciał finansować takie kredyty? Jeśli umorzenie a la Sanders i Warren miałoby się nigdy nie powtórzyć, stworzyłoby pokolenie zwycięzców loterii studenckiej, z przegranymi po obu stronach. Ludzie, którzy spłacili już pożyczki oraz ci, którzy zaciągną je dopiero w przyszłości -- nie dostaliby niczego. Z drugiej strony, jeśli ustawodawstwo stwarza perspektywę przyszłych umorzeń, może to mieć niezamierzone konsekwencje m.in. ciągłe podwyższanie czesnego.
Plan Sandersa i Warren próbuje częściowo ograniczyć wysokość przyszłego długu studentów m.in. wprowadzając bezpłatne studia na poziomie licencjackim w USA, na uczelniach publicznych. Finansowanie publicznego szkolnictwa wyższego stałoby się więc kwestią rządu federalnego i stanów decydujących o tym, ile chcą wydać na szkolnictwo wyższe (liczba miejsc na uczelniach stanowych), przy czym uczelniom nie wolno byłoby podnosić czesnego.
Choć może się wydawać, że po takich zmianach USA zaczęłyby wreszcie przypominać „normalny” kraj, to jednak tak naprawdę problem pożyczek studenckich byłby daleki od rozwiązania. Tylko 45% pożyczek studenckich jest wykorzystywane na uczelnie publiczne i uniwersytety – 40 % pożyczek jest zaciąganych na programy inne niż licencjat (programy magisterskie i doktoranckie, szkoły prawnicze, biznesowe i medyczne), a zatem nie zostanie uwzględnione w planie bezpłatnej edukacji. Co więcej, kredyty te są wyższe, bo regulacje prawne pozwalają na sfinansowanie z kredytu pełnych kosztów studiowania na poziomie magisterskim lub wyższym (w przypadku studiów licencjackich, pożyczki finansują głównie czesne).
Do wyborów jeszcze daleko, a do realizacji obietnic wyborczych jeszcze dalej. Rzeczywistość, a w szczególności skala zadłużenia studentów, wskazuje, że potrzebna jest reforma szkolnictwa wyższego. Jednak na razie nie zapowiada się na zmiany.
Dziennik Gazeta Prawna, 10 stycznia, 2020