Ile zapłacisz za Facebooka?
Akurat GUS podał ile wniósł PKB w IV kwartale 2019 roku. Zanim zostanie to skomentowane i odmienione przez wszystkie przypadki w newsach, warto przypominać co PKB uwzględnia, a czego w nim nie ma. Większość podręczników ekonomicznych, omawiając PKB, zwraca uwagę na to, jak przestarzały jest ten miernik i jakie czyhają na nas pułapki, gdy na jego podstawie przyjdzie nam szacować dobrobyt i jego zmiany. Chociaż tradycja krytykowania sposobu liczenia PKB jest długa, rewolucja technologiczna ostatnich lat dostarcza jej nowego paliwa. Facebook i inne media społecznościowe to usługi świadczone użytkownikom po cenie zerowej (choć można argumentować, że jako użytkownicy dostarczamy cennych danych, z których firmy mogą później zarabiać, więc nie są całkowicie bezpłatne), z których część z nas regularnie korzysta. Można by oczekiwać, że usługa ta znajduje odzwierciedlenie w PKB, ale tak nie jest. Ponieważ oficjalna cena wynosi zero, pozostaje poza statystykami rządowymi i w konsekwencji dynamika PKB nie odzwierciedla zmiany dobrobytu wynikającej z dostarczania usług w postaci bezpłatnych mediów społecznościowych.
Erik Brynjolfsson (MIT), Avinash Collis (MIT), Erwin Diewert (University of British Columbia), Felix Eggers (Groningen) i Kevin Fox (UNSW, Sidney) (BCDEF od teraz) starają się zaprojektować nową miarę PKB, która ma prawidłowo ująć efekty wprowadzenia „dóbr cyfrowych”. Proponują PKB-B, gdzie B oznacza „benefity i co tam jeszcze” (z ang. Benefit oraz Beyond). PKB-B ma zastąpić lub przynajmniej uzupełnić tradycyjną miarę PKB dzięki temu, że koryguje wady PKB: pozwala na ujmowanie nowych dóbr, obejmuje korzyści z dalszego korzystania z istniejących darmowych dóbr i ogólnie z nowych towarów.
Minusem PKB-B jest wymaganie oszacowania tzw. gotowości do płacenia za darmowe usługi. Ponieważ są one bezpłatne, to odpowiedź na to pytanie należy interpretować jako kwotę, po której dana osoba już z pewnością być z nich nie korzystała. Na podstawie eksperymentów laboratoryjnych, Brynjolfsson i współautorzy oszacowali „cenę” Facebooka. Średni konsument zaakceptowałby około 42 USD za nieużywanie Facebooka przez miesiąc, a to mniej więcej tyle co koszt najtańszego biletu na mecz NBA. Brynjolfsson i koledzy oszacowali również, że gdyby cena Facebooka miała wzrosnąć do 2300 USD to nikt nie korzystałby z tego serwisu. Nawiasem mówiąc prawdopodobnie prawdziwa cena jest niższa niż 42 USD, ponieważ wartość „bycia” na Facebooku spada wraz ze spadkiem liczby użytkowników, a respondenci (prawdopodobnie) nie brali tego pod uwagę podczas oszacowywania wartości Facebooka.
Na podstawie tych wartości, Brynjolfsson i współautorzy obliczyli, że wskaźnik wzrostu PKB był zaniżony o około 0,05 punktu procentowego rocznie w ciągu ostatnich 14 lat. Tradycyjny PKB wzrósł średniorocznie o 1,83% (w Stanach), podczas gdy wzrost PKB-B znajdował się w przedziale od 1,87% do 1,91% na skutek samego tylko Facebooka. Gdyby autorzy badania uwzględnili Whatsapp, Maps, Instagram i inne, rozbieżność między konwencjonalnymi miarami wzrostu a PKB-B tylko by wzrosła.
Jednak i ta metoda szacowania PKB ma swoich krytyków. Zwolennicy miary PKB-B zakładają, że jeśli jesteśmy gotowi zapłacić za dobro, to jego konsumpcja musi zwiększyć dobrobyt. Oczywiście jest to nieprawda. Istnieje wiele dóbr, dla których gotowość do zapłaty jest wysoka, a jednak konsumpcja prowadzi do utraty dobrobytu: na przykład narkotyki. Co więcej, biorąc pod uwagę, że Facebook rzekomo przyczynił się do polaryzacji elektoratu i umożliwił rozprzestrzenienie się mowy nienawiści w trakcie ludobójstwa Rohindżów, można wątpić, czy korzystanie z Facebooka powinno być traktowane jako jednoznacznie pozytywna zmiana dobrobytu. Wydaje się, że nie tylko rozprzestrzenianie głupoty i mowy nienawiści stanowi o ew. rachunku netto obecności Facebooka w naszym świecie. Hunt Alcott (NYU), Luca Braghieri (Stanford), Sarah Eichmeyer (Stanford) i Matthew Getnzow (Stanford) zbadali wpływ tzw. „odstawienia Facebooka”. Wybranej odpowiednio do celu badania grupie osób zapłacono aby powstrzymali się od korzystania z tego serwisu. Osoby z tej grupy były szczęśliwsze, mniej niespokojne i rzadziej czuły się samotne i to wcale nie dlatego, że „uwolniony czas” przeznaczyły na bezpośredni kontakt z innymi ludźmi. Znaczną część dodatkowego czasu poświęciły na oglądanie telewizji lub inne samodzielne aktywności, czas z rodziną był na trzeciej pozycji, a czas z przyjaciółmi jeszcze niżej w tabeli. Co więcej, badana grupa mniej korzystała z Facebooka po zakończeniu eksperymentu i potrzebowała mniejszej rekompensaty, aby trzymać się z dala od Facebooka przez kolejny miesiąc. Wreszcie, osoby te były mniej spolaryzowane, a jedyny minus to to, że były trochę mniej „doinformowani”.
Jak w przypadku każdego eksperymentu, wyniki należy interpretować z ostrożnością. Uczestnicy eksperymentu nie zostali wybrani losowo. Nie można więc wykluczyć, że do eksperymentu przyłączyli się ludzie o bardziej negatywnym postrzeganiu Facebooka, co oznacza, że szczęścia wynikające z opuszczenia Facebooka w tej grupie jest średnio większe niż w populacji ogółem.
Czy włączenie Facebooka i innych mediów społecznościowych do rozszerzonego rachunku PKB pomogłoby zapewnić lepszy szacunek zmian w dobrobycie? Tak. PKB jako miernik ulega nieustannym zmianom, i propozycja, by bezpłatne nowe usługi uwzględniać na podstawie gotowości do płacenia jest niewątpliwie ciekawym kierunkiem dalszych zmian. Jednak trzeba mieć świadomość, że nie jesteśmy na co dzień w pełni homo oeconomicusami, nie zawsze odpowiednio oceniamy, w jaki sposób konsumpcja dóbr wpływa na samopoczucie dziś i w przyszłości. Dlatego, chociaż zapewne musimy jakoś uwzględniać darmowe usługi w PKB, warto myśleć dalej nad tym, w jaki sposób to zrobić.
Dziennik Gazeta Prawna, 7 lutego, 2020