Im gorzej, tym jeszcze gorzej?
W świecie zglobalizowanej gospodarki skutki wirusa SARS-CoV-2 (wywołuje chorobę COVID-19) błyskawicznie dały o sobie znać. Na skutek zaburzeń w chińskiej gospodarce (kwarantanny niektórych miast) zakłóceniom uległy łańcuchy dostaw – w efekcie wiele firm na całym świecie ograniczyło działalność.
Spadkowi produkcji towarzyszy narastająca panika, wzmacniana kolejnymi działaniami rządów poszczególnych krajów: a to chowają głowę w piasek, a to z nagła zamykają granice lub wprowadzają ograniczenia w transporcie dóbr. Panika ta udziela się obywatelom i biznesowi, pogłębiając niepewność związaną z faktycznymi negatywnymi skutkami pandemii. Z powodu niepewności osłabiają się waluty krajów peryferyjnych, a giełdy, jak nasz rodzimy WIG20, notują gwałtowne spadki, po kilkanaście proc. w ciągu jednego dnia. Jakie będą tego skutki gospodarcze?
Warwick McKibbin oraz Roshen Fernando, ekonomiści z Australian National University, spróbowali oszacować wpływ rozprzestrzeniania się COVID-19 na gospodarkę. Ich model łączy cechy dynamicznego stochastycznego modelu równowagi ogólnej z obliczeniowym modelem równowagi ogólnej. Ta druga część pozwala analizować na poważnie negatywny impuls dla handlu światowego na poziomie mikroekonomicznym, zaś pierwszy moduł pozwala analizować skutki tych zmian na poziomie makroekonomicznym. Ich scenariusze uwzględniają bowiem nie tylko sam impuls z handlu światowego, ale także zmianę podaży pracy (z uwagi na zachorowalność i śmiertelność), rosnące koszty prowadzenia działalności gospodarczej w poszczególnych sektorach (w wyniku zakłócenia sieci produkcyjnych), spadek konsumpcji niektórych typów dóbr i usług wzrost premii za ryzyko kapitałowe, a także ryzyko wynikające ze zmian sytuacji makroekonomicznej w poszczególnych gospodarkach.
Z przeprowadzonych przez naukowców z ANU symulacji wynika, że gdyby epidemia ograniczyła się tylko do Chin, to jej wpływ na PKB i rynek pracy w 2020 byłby nieznaczny. W obecnej sytuacji, gdy epidemia rozlewa się na Europę i USA, ich symulacje wskazują, że spowolnienie PKB może wynieść od ok. 2 pkt proc. (umiarkowana liczba zachorowań i zgonów ) do 7 pkt proc. (gwałtowny przebieg pandemii) w 2020 roku. Z kolei w scenariuszu, w którym epidemia powraca (np. z powodu niewłaściwych polityk zdrowotnych w niektórych krajach), skutki COVID-19 będą się powtarzać w kolejnych latach, obniżając globalne PKB o ok. 2 pkt proc również w następnych latach.
Te szacunki nie mówią o ile faktycznie wyniesie PKB świata w 2020 roku – to zależy nie tylko od dalszego przebiegu pandemii, ale także od wielu innych czynników. Sporo będzie zależeć od polityk fiskalnych, pieniężnych i oczywiście zdrowotnej. Politycy poruszają się po nieznanych wodach, więc trudno liczyć na brak poważnych błędów – na plus i na minus. Najważniejszym ograniczeniem takich modeli jest jednak to, że pracują na racjonalnych reakcjach konsumentów, firm i rządów. Im bardziej spanikujemy, tym bardziej negatywne będą konsekwencje, niezależnie od faktycznego obiektywnego scenariusza. Jak więc interpretować wynik 7 pkt proc.? Może jako formę uspokojenia? Jaki sens mają giełdowe spadki po kilkanaście proc. dziennie, jeśli pesymistyczny scenariusz gwałtownej pandemii skutkuje PKB tylko o 7 pkt proc. niższym?
Dziennik Gazeta Prawna, 20 marca, 2020