Jak ekonomia podaży rozpętała kryzys opioidowy
Każdego dnia statystycznie dziewięćdziesiąt osób ginie w Stanach Zjednoczonych z powodu przedawkowania opioidów. Kryzysy opioidowy, który pod koniec zeszłego roku prezydent Trump nazwał nawet stanem wyjątkowym, zabił w samym 2016 r. ok. 64 tysiące Amerykanów. To jedyna pewna statystyka, bo już koszty epidemii opioidowej budzą znacznie więcej kontrowersji. Biały Dom, oszacował ten koszt na 500 mld dol., tj. nieco więcej niż roczny PKB Polski. Ta gigantyczna suma jednak musi być traktowana, jak górna granica szacunków, bo jej lwią część stanowi wartość utraconej wydajności osób, które zmarły z powodu przedawkowania. Centrala Kontroli i Prewencji Chorób (CDC), mierząc koszty bezpośrednie – czyli koszty opieki zdrowotnej, koszty procedur karnych oraz zmniejszona wydajność osób uzależnionych – wskazuje na stratę 72 mld dol. Wadą szacunków CDC jest jednak poleganie na danych z 2013 r, podczas gdy problem systematycznie narasta na przestrzeni ostatniej dekady. W 2016 r. liczba zgonów związanych z przedawkowaniem opioidów była pięciokrotnie wyższa niż w 1999 r.
Opioidy są tak legalne (np. leki na receptę), jak i nielegalne (heroina). Wśród leków na receptę, od lat 90-tych w USA ujawniać zaczęła się zmiana kultury przepisywania leków przeciwbólowych. Jak podaje The New Yorker, przed debiutem OxyContin w 1995r, lekarze niechętnie przepisywali tak mocne opioidy, z uzasadnionego strachu przed uzależnieniem pacjenta. Były one najczęściej używane w zwalczaniu bólu w przypadkach paliatywnych. Wprowadzenie na rynek OxyContinu, w połączeniu z kampanią mówiącą o korzyściach leku w zwalczaniu umiarkowanych i silnych bóli, rozpoczęło do dziś niezatrzymany wzrost recept na leki przeciwbólowe. Od 1999 do 2014r., liczba rocznie wypisanych recept na opioidy wzrosła ponad czterokrotnie, choć nie zwiększyła się liczba przypadków wymagających leczenia przeciwbólowego (wg danych CDC). W tym samym okresie, 200 tysięcy Amerykanów zmarło poprzez przedawkowaniu opioidów przepisywanych na recepty. Do tego, amerykańskie stowarzyszenie lekarzy w dziedzinie medycyn uzależnienia podaje, że cztery z pięciu osób, które uzależniają się od heroiny, najpierw nadużywały legalne opioidy. W książce „Dreamland: Prawdziwe Oblicza Amerykańskiej Epidemii Opioidowej”, dziennikarz Los Angeles Times Sam Quinones, koreluje nagły wzrost przemycanej heroiny z Meksyku właśnie z nagłym brakiem możliwości kruszenia OxyContin. Intuicję tę potwierdzają wyniki badań ankietowych na uczestnikach programów odwykowych: 70% pacjentów OxyContinu, gdy zmieniono typ tabletki na taki, który uniemożliwiał wystarczające stężenie substancji czynnej w organizmie, zaczęło brać heroinę. Badanie to zrealizowano jednak na niewielkiej próbie (244 osoby, badanie W.N. Evansa z Uniwersytetu Notre Dame).
Do niedawna, ekonomiczna dyskusja wobec kryzysu toczyła się wokół hipotezy „śmierci z rozpaczy”, przedstawionej przez noblistę Angusa Deatona i Annę Case (Princeton). W Amerykańskich mediach trudno ominąć ostatnio reportaże o poszczególnych gminach, w których np. brakuje miejsc w kostnicach na ofiary przedawkowania i faktycznie, sytuacje takie najczęściej mają miejsce w miasteczkach peryferyjnych, odizolowanych, w szczególności w Appalachach. W wielkim skrócie: ludzie są biedni i w rozpaczy szukają pocieszenia w lekach przeciwbólowych na najmniejszą nawet dolegliwość, a stąd często tylko krok do uzależnienia od narkotyków.
Mimo tego, najnowsze badania ekonomiczne pokazują, że nie jest to kryzys spowodowany przez czynniki gospodarcze, ani nawet socjologiczne, lecz przez łatwy dostęp do opioidów. Christopher Ruhm (Uniwersytet Wirginii) szacuje, jaka jest rola lokalnych czynników gospodarczych we wzroście konsumpcji opioidów i liczby zgonów z powodu przedawkowania, uwzględniając m.in. wskaźnik ubóstwa, poziom bezrobocia, średni dochód gospodarstw domowych, i cenny nieruchomości. Pogorszenie sytuacji gospodarczej tłumaczy ok 10% wzrostu liczby przedawkowania między 1999 a 2015r. Fundamentalna jest natomiast rola „otoczenia” leków, tj. wzorców zachowań lekarzy pierwszego kontaktu, m.in. częstotliwość wypisywania recept na pewne leki oraz dostęp do opieki medycznej dla osób z problemem uzależnienia.
Na podobne wnioski wskazuje też zeszłoroczne badanie Molly Schnell i Janet Currie z Princeton. Ekonomistki mówią wprost: lekarze z gorszych uniwersytetów medycznych przepisują znacznie więcej opioidów. Ten wynik jest niezależny od uwzględnienia w modelu różnic w specjalizacji, demografii i profilu pacjentów. Taki rezultat jest zresztą spójny z hipotezą regionalizacji, stawianą przez Deatona i Case: lekarze z Appalachów najczęściej nie kończą tak dobrych uczelni jak ci w bogatszych regionach. Dlaczego jakość wykształcenia medycznego może mieć znaczenie? Jak przedstawia w reportażu The New Yorker, lekarze często chcąc pomóc osobom zmagającymi się z bólem nie kwestionują próśb o receptę. Badanie Schnell i Currie pokazuje, że lekarze z najlepszych szkół są częściej w stanie zracjonalizować nieprzepisywanie opioidów nadmiernie mimo tego, że pomogłoby to ulżyć komuś cierpienie. Wyższy poziom kompetencji pozwala uniknąć ryzyka nadmiernego wypisywania leków przeciwbólowych opartych na opioidach, takich jak OxyContin.
Z udziałem Ruhma, Schnell, i Currie, dialog ekonomistów o tym jak wygrać z kryzysem opioidowym zmienia nurt. Rozmowa oddala się od chęci zidentyfikowania przyczyn, dlaczego osoby sięgaj po i uzależniają się od opioidow, i skupia się w zamian nad tym, co zrobić by ograniczyć wzrost dostępu do opioidów. Wnioski z badań naukowych wskazują, bowiem, że zapobieganie narkomanii i leczenie uzależnień może być skuteczne tylko, jeśli zmniejszy się rozpowszechnienie opioidów „na receptę”. Dotychczas kryzys opioidowy jest doskonałym przykładem ekonomii podaży: opioidy są łatwo dostępne, podaż tworzy popyt. Inna sprawa, że tak wielu na tym zarabia, że nie bardzo jest komu powiedzieć: ej, daruj sobie, są inne opcje.
GRAPE | Tłoczone z Danych – Dziennik Gazeta Prawna (9 Kwietnia 2018)