Książkowa dyskryminacja

Książkowa dyskryminacja

Katarzyna Bech-Wysocka

Książki uczą. Kształtują też sposób, w jaki dzieci uczą się o społeczeństwie, normach społecznych i relacjach międzyludzkich, częściowo poprzez reprezentowanie różnych postaci i bohaterów. Szczególnie książeczki dla najmłodszych – ubogie w tekst, a bogate w ilustracje – wpływają na dziecięce postrzeganie świata i mogą być pierwszym momentem zetknięcia z odmiennością i dobrym wstępem do rozmowy z rodzicem o dyskryminacji i tolerancji.

Pytanie brzmi, czy rzeczywiście książeczki dla dzieci nie powielają szkodliwych dyskryminacyjnych stereotypów i naprawdę pokazują idealny świat równości?

Najnowsze badanie opublikowane w Quarterly Journal of Economics odpowiada na pytanie, czy prezentacja postaci w dziecięcych książeczkach wolna jest od dyskryminacji, szczególnie płciowej i rasowej. Między innymi, czy bohaterowie tych książek równie często są kobietami i mężczyznami lub mają ciemny kolor skóry tak często jak wskazywałby na to rozkład jaki obserwujemy w danym społeczeństwie.

Naukowcy z Uniwersytetu w Chicago i Uniwersytetu Columbia wykorzystują zaawansowane metody uczenia maszynowego, aby scharakteryzować prezentację postaci w książkach dla dzieci powszechnie czytanych w domach, szkołach i bibliotekach w ciągu ostatniego stulecia (od 1920 roku). Analizują popularne książki wyróżnione nagrodami Association for Library Service to Children – międzynarodowego stowarzyszenia wyznaczającego standardy usług bibliotecznych dla dzieci. Książeczki podzielono na dwie kategorie – pierwsza „Diversity” (ang. różnorodność) obejmuje pozycje wyróżnione za wartość artystyczną oraz sposób, w jaki podkreślają doświadczenia określonej grupy o odmiennej tożsamości; druga kategoria „Mainstream” to wszystkie pozostałe nagrodzone książki. Na podstawie danych z systemów bibliotecznych pokazano, że książki z grupy „Mainstream” wypożyczane są średnio cztery razy częściej niż inne książki dla dzieci, a wykorzystując dane transakcyjne stwierdzono, że sprzedają się średnio pięć razy lepiej niż pozostałe książki. Na tej podstawie założono, że książki z grupy „Mainstream” stanowią niejako kanon literatury dziecięcej. Co ciekawe, książki promujące różnorodność mają przeciętnie znacząco wyższe ceny niż książki głównego nurtu.

Przy pomocy konwersji obrazów na dane, czyli sposobu zapisu obrazu liczbami oraz metod automatycznej analizy tekstu, naukowcy mierzą kolor skóry, rasę, płeć i wiek bohaterów w obu grupach książek, żeby zweryfikować, czy występują między nimi jakieś dyskryminujące różnice oraz zbadać zmiany w czasie, czyli sprawdzić jakie stereotypy przetrwały na przestrzeni lat.

Wnioski mogą zaskoczyć (chociaż nie mnie). Stwierdzono niedostateczną reprezentację osób rasy czarnej i Latynosów w stosunku do ich udziału w populacji, chociaż z biegiem czasu reprezentacja osób rasy czarnej wzrasta. Brak dyskryminacji w tym kontekście wcale nie oznacza, że proporcja osób o jasnej i ciemnej karnacji musi być taka sama; oznacza tylko tyle, że jeżeli ok. 13% społeczeństwa amerykańskiego stanowią osoby czarnoskóre to spodziewamy się ok. 13% czarnoskórych bohaterów książeczek dla dzieci na amerykańskim rynku wydawniczym. A widzimy dużo mniej. Niezwykle ciekawe jest też to, że postacie w książkach „głównego nurtu” mają jaśniejszy kolor skóry, nawet po uwzględnieniu różnic rasowych (w „Mainstream’ie” czarny bohater jest mniej czarny), a dzieci są w obu grupach książek przedstawiane z jaśniejszym kolorem skóry niż dorośli.

W kontekście dyskryminacji płciowej zauważono, że kobiety są stale mniej reprezentowane niż mężczyźni, choć z biegiem czasu coraz częściej stają się bohaterkami książek. Niestety, rzadziej pojawiają się w tekście niż na obrazach, co sugeruje większe włączenie symboliczne na ilustracjach niż merytoryczne w opowieści. Ciekawostką jest również to, że pomimo tego, że książki skierowane są do dzieci to dorośli bohaterowie częściej niż dziecięcy pojawiają się zarówno na obrazach jak i w tekście.

Kolejnym etapem analizy było sprawdzenie jak różne typy bohaterów wpływają na popularność książek. Badacze potwierdzili, że ludzie kupują książki zgodne z własną tożsamością. Mężczyźni kupują książki zawierają mniej „kobiecych” słów i obrazów, a biali czytelnicy statystycznie częściej sięgają po książki z bohaterami o jaśniejszym kolorze skóry. Kolejną obserwacją jest fakt, że rodzaje kupowanych książek są powiązane z lokalnymi przekonaniami politycznymi. W rejonach, gdzie ludzie mają bardziej postępowe poglądy dotyczące imigracji i różnic rasowych sprzedaje się więcej książek zawierających bardziej zróżnicowaną reprezentację postaci niż na obszarach o bardziej konserwatywnych poglądach. A to znaczy, że prawdopodobieństwo, że dziecko w białej, konserwatywnej rodzinie natknie się na książkę o ciemnoskórych bohaterach (a tym samym „zetknie z odmiennością”) jest nieduże.

Jaki z tego wszystkiego wniosek? Mimo tego, że tyle ostatnio mówi się o równouprawnieniu i tolerancji we wszystkich dziedzinach życia, nawet dziecięce książeczki nie są wolne od problemu dyskryminacji. Chociaż ciemnoskóre księżniczki Disneya już nikogo nie dziwią (bajka „Księżniczka i żaba” z 2009 roku) przyjdzie nam chyba jeszcze poczekać na księżniczkę z niepełnosprawnością czy nieheteronormatywną.

Dziennik Gazeta Prawna 5 lipca 2024 r.

Tags: 
Tłoczone z danych