Nieelastyczne rynki akcji

Nieelastyczne rynki akcji

Co się dzieje, gdy ktoś zdecyduje się zainwestować pewną kwotę w akcje? Zgodnie ze standardowymi modelami wyceny aktywów cena akcji zależy przede wszystkim od tego, jak dużych dywidend możemy spodziewać się w przyszłości i tego, kiedy je dostaniemy. Wycena całego rynku kapitałowego nie powinna zatem w istotny sposób się zmienić z powodu dodatkowych środków zainwestowanych w akcje. To zdaje się stać w sprzeczności ze standardową logiką popytu i podaży – wydawać by się mogło, że wzrost popytu na jakieś dobro doprowadzi do wzrostu jego ceny. Kluczowe znaczenie odgrywa elastyczność cenowa podaży, czyli to, jak bardzo wielkość oferowana na rynku reaguje na ceny, przy wszystkich innych czynnikach potencjalnie wpływających na podaż pozostających bez zmian. Jeśli podaż jest elastyczna, wzrost popytu poskutkuje wzrostem ilości, a ceny zmienią się niewiele. Jeśli podaż nieelastyczna, to dostosowanie będzie miało miejsce głownie przez zmianę cen. W praktyce te same podmiotu sprzedają i kupują akcje, dlatego ekonomiści często mówią o elastyczności zagregowanego popytu na akcje (rozumianego jako różnica między podażą a popytem) lub elastyczności rynku. Pytanie o skutki zmian popytu na akcje jest w gruncie rzeczy pytaniem o elastyczność.

Mierzenie elastyczności popytu i podaży, niezależnie od tego, czy mówimy o akcjach, czy o rowerach lub jabłkach to trudne zadanie. Naiwne podejście polegające po prostu na obliczeniu, jak w danym okresie zmieniła się cena, a jak ilość, skazane jest na porażkę. Wyobraźmy sobie, że interesuje nas elastyczność cenowa popytu na jabłka. Nie wiemy czy zaobserwowane zmiany cen i ilości wynikają na przykład z wyjątkowego urodzaju (czyli zmian podaży), czy z faktu, że konsumenci postanowili się zdrowiej odżywiać (czyli zmian podaży). Tylko w tym pierwszym przypadku wszystkie czynniki wpływające na popyt poza ceną pozostają bez zmian i tylko wtedy uda nam się zmierzyć elastyczność popytu. Dlatego poszukujemy jakichś zmiennych, które oddziałują tylko na „tę drugą stronę rynku”: jeśli interesuje nas elastyczność popytu, to potrzebujemy czegoś, co zwiększa lub zmniejsza podaż.

Podobna logika przyświeca podejściu, którego Xavier Gabaix (Harvard) i Ralph Koijen (Uniwersystet Chicagowski) używają do pomiaru elastyczność zagregowanego popytu na akcje.  W dużym uproszczeniu: ich metoda bazuje na wykorzystaniu fluktuacji popytu poszczególnych dużych instytucji finansowych wynikających na przykład ze zmiany kierownictwa lub strategii inwestycyjnych. Jeśli tego typu szok doprowadza do zmiany ceny i ilości na rynku i przy tym nie dotyczy bezpośrednio innych podmiotów, to możemy obliczyć elastyczność popytu pozostałych podmiotów obserwując jak trzymane przez nich ilości akcji zmieniły się na skutek zmiany cen wywołanej przez szok.

Gabaix i Koijen mierzą elastyczność zagregowanego popytu na kilka sposobów. Wykorzystują zarówno dane o portfelach poszczególnych funduszy inwestycyjnych w USA, jak i informacje o akcjach trzymanych przez różne sektory gospodarki (gospodarstwa domowe, firmy, banki, fundusze ubezpieczeniowe i tak dalej). Ich szacunki pokazują, że popyt na akcje jest bardzo nieelastyczny. Wartości akcji wyjątkowo silnie reaguje na niewiele fluktuacje inwestowanych w nie środków. Odpowiadając na pytanie postawione na wstępie: zmiana wartości rynku kapitałowego jest średnio aż pięciokrotnie większa od zainwestowanej kwoty! Na każde 100 dolarów zainwestowanych w akcje wycena całego rynku rośnie o od 300 do 800 dolarów.

Jakie są inne powody niskiej elastyczności cenowej zagregowanego popytu na akcje? Strategie inwestycyjne niektórych instytucji, na przykład wielu funduszy emerytalnych, polegają na utrzymywaniu stałego udziału akcji w portfelu. A co z funduszami hedgingowymi i brokerami-dealerami? Są zbyt mali, by zapewnić elastyczność – reprezentują średnio trochę mniej niż 5% wartości rynku. To oznacza, że nawet jeśli fundusze hedgingowe i brokerzy-dealerzy aktywnie handlują, ich wpływ na cały rynek jest ograniczony ze względu na ich stosunkowo niewielki udział w całkowitej wartości rynku. W rezultacie, nie są w stanie znacząco zwiększyć elastyczności całego rynku akcji.

Wiedza o tym jak bardzo (nie)elastyczne są rynki akcji pogłębia nasze zrozumienie efektów różnych interwencji na rynku kapitałowym. Nieelastyczność oznacza, że rządowe programy podobne do luzowania ilościowego, ale polegające na skupie akcji, zamiast długoterminowych obligacji, są potężniejsze, niż do tej pory się nam wydawało. Oszacowania elastyczność popytu na szerszą gamę aktywów niż tylko akcje, na przykład na obligacje o różnej zapadalności, pozwolą nam lepiej zaprojektować politykę gospodarczą.

Tags: 
Tłoczone z danych