Wyborcy cenią kompetencje

Wyborcy cenią kompetencje

Joanna Tyrowicz

Wiele badań – i wielu demagogów – podkreśla, że przy urnach wyborczych obywatele kierują się wszystkim czym nie powinni. Patrzą, czy ktoś jest przystojny, ma wystarczająco szeroki uśmiech i szczękę, a nie na program. Ponoć nawet – o zgrozo! – nie patrzą na program, tylko na slogany, których najczęściej nie rozumieją. A najbardziej się kompromitują tym, że patrzą na własny interes i to tu i teraz. Patrząc na tę literaturę nic tylko zabronić demokracji i wprowadzić oświecone AI zamiast polityków. A może jednak?

W Niemczech podczas pierwszej wojny światowej, ostatniemu rokowi walk zbrojnych towarzyszyła pandemia grypy hiszpanki. Jej efekty były poważne: zmarło między 240 tys. a 440 tys. obywateli w kraju z 62 milionami mieszkańców, czyli 0.5% populacji Niemiec. Pracownicy masowo nie mogli przychodzić do pracy, co paraliżowało nie tylko produkcję, ale także usługi publiczne. W przeciwieństwie do USA, władze Niemiec nie podjęły żadnych prób zapobieżenia rozprzestrzenieniu pandemii: podtrzymanie morale i wysiłku frontowego wymagała zdaniem ówczesnych rządzących przemilczenia poważnych zagrożeń zdrowia publicznego. Nie pisały o grypie gazety, zajęte patriotycznym zaangażowaniem w podtrzymanie walki zbrojnej. Otwarte pozostawały szkoły, teatry, transport publiczny i wszystkie te miejsca, gdzie można się łatwo zarazić chorobą przenoszoną drogą kropelkową. Gdy zakończyła się wojna, grypę z mediów i zainteresowania polityków wyparły negocjacje pokojowe oraz galopujące ceny żywności.

W styczniu 1919 roku, właśnie wypłaszczała się krzywa drugiej fali zachorowań. Co jak co, ale jakość zdrowia publicznego wszyscy mieli – jak mawiał Osiołek do Shreka – bardzo „na wierzchu”. Tymczasem do początku pierwszej wojny światowej opieka zdrowotna w Niemczech była sprawą prywatną, co najwyżej regulowaną przez państwo. Dopiero po 1918 roku stała się obiektem zainteresowania polityków. Do nowej, powojennej konstytucji wprowadzono kwestię opieki zdrowotnej, kierując się przesłanką, że to właśnie decyzje polityków doprowadziły do katastrofalnej sytuacji w zdrowiu publicznym. I choć w tej sprawie panował polityczny konsensus, jedna partia uczyniła jakość opieki zdrowotnej kluczowym elementem swojego programu: Socjaldemokratyczna Partia Niemiec, SPD. Było tak od 1875 roku, i programu gotajskiego. W roku 1884 powszechne ubezpieczenie zdrowotne dla pracowników fizycznych wprowadził oczywiście Bismarck, a SPD nie stanowiła nawet legalnej partii, ale skutecznie przypisała sobie ten sukces.

Stefan Bauernschuster z Uniwersytetu w Pasau wraz z kolegami prześledził wyniki głosowania w wyborach 1919 roku, porównując je z danymi o śmiertelności z powodu hiszpanki. Mieszkańcy okręgów wyborczych z wyższą śmiertelnością po pandemii porzucili partie prawicowe i przenieśli swoje poparcie na SPD i inne partie lewicowe. Zróżnicowanie wyników zdrowia publicznego przesunęło konsensus polityczny z centrowo-prawicowego na centrowo-lewicowy w sposób trwały, tj. do 1933 roku. Autorzy eliminują tysiąc i jedno potencjalne alternatywne wyjaśnienia tego wyniku, wskazując nawet (choć na mniejszej próbie), że kluczowe znaczenie miało doświadczenie z funkcjonowania opieki zdrowotnej.

Może wyborcy byli tacy przenikliwi tylko 100 lat temu? Bardzo podobne wyniki dla USA i pandemii covid-19 znajdują Abel Brodeur z Uniwersytetu w Toronto z kolegami. Nie wiedzieć czemu, wyborcy z okręgów o wyższej śmiertelności przenieśli głosy z kandydata, który najpierw upierał się, że nic się nie dzieje, a potem sugerował picie wybielacza – na kandydata, który propagował powszechne szczepienia i chronienie słabszych. Lisa Windsteiger z Instytutu Maxa Plancka, metodami eksperymentalnymi, wskazuje że przypominanie wyborcom o pandemii czyni ich niechętnymi koncepcjom populistycznym. Choć tacy wyborcy czują się zagrożeni, tzw. efekt wzmożenia (czasem nazywany efektem flagi) przejawia się u nich większą wiarą w naukę niż w polityków. Helios Herrera i koledzy wskazali, że o ile w pierwszych tygodniach pandemii efekt flagi rzeczywiście działał, o tyle unikanie zdecydowanych działań w związku z rozprzestrzenianiem się liczby zachorowań przynosiło wysokie koszty polityczne, w tym w szczególności wyborcy nie akceptowali priorytetyzowania sytuacji gospodarczej nad zdrowiem publicznym.

Być może zdrowie publiczne jest pod tym względem wyjątkowe, trudno podobne badania przeprowadzić w innych istotnych dla obywateli sprawach, bo trudno w tak bezprecedensowy sposób uczynić te inne sprawy równie „na wierzchu” jak zdrowie w czasach pandemii. I może oczywiście być tak, że tylko pandemie budzą w wyborcach racjonalność i kierują ich zainteresowanie w kierunku kompetencji polityków. Ale nie jest całkiem wykluczone, że poza krawatem i szerokością uśmiechu zwracają uwagę na to, kto ma elementarne kompetencje by zająć się ważnymi dla nich sprawami.

Dziennik Gazeta Prawna, 25 sierpnia 2023 r.

Tags: 
Tłoczone z danych