Whac-A-Mole, czyli sprawa TPB
Istnieje wiele serwisów zajmujących się dystrybucją poprzez torrenty. Pośród nich bez wątpienia najsłynniejszym pozostaje jednak The Pirate Bay. To ten serwis także najotwarciej kpi sobie ze wszystkich najgłośniejszych przeciwników technologii P2P i samego TPB. Nic więc dziwnego, że większość ataków na piractwo wymierzona jest właśnie w niego.
Na przestrzeni lat The Pirate Bay stał się symbolem internetowego piractwa i wydawać by się mogło, że moment w którym padnie torrentowy gigant będzie końcem ery wymiany plików tą drogą. Wizja ta wyłania się z licznych prób powstrzymania TPB. Ci jednak zawsze stawiają na swoim, a tak ukierunkowana walka z piractwem porównywana jest do klasycznej gry Whac-A-Mole, w której gracz musi uderzać młotkiem w wynurzające się z wciąż innych dziur krety.
Strona ma już na koncie zamknięcia, blokady, pozwy itp. itd. Z każdej sytuacji jednak podnosi się w ciągu minimalnego czasu, zwykle jeszcze bardziej zwiększając liczbę swoich użytkowników i jak zwykle bezczelnie kpiąc z podjętych akcji.
Jak donosi TorrentFreak, dopiero co niedawno brytyjski dostawca internetowy BT podjął próbę odcięcia swoich użytkowników od pirackiej strony. BT po pierwsze blokuje adresy TPB, co jedynie owocuje powstawaniem stron pośredników, tzw. proxy, umożliwiających dostęp do Przystani, oraz nabijaniem takim proxy nowych użytkowników. Po drugie zaś BT postanowił zablokować adresy IP wykorzystywane przez TPB. Jak głosi TorrentFreak, w ciągu minut Pirate Bay dodał do swojej listy kolejne dwa adresy i jak twierdzi może tak czynić bardzo długo.
Jakikolwiek bezpośredni atak na Pirate Bay wydaje się być bezcelowy. Nawet zresztą gdyby zakończył się powodzeniem, firma albo przeniosłaby się na inne serwery, albo po prostu inny serwis zająłby jej miejsce.
Nie da się nie odnieść wrażenia, że metoda bicia młotkiem w głowę kreta nie przyniesie pożądanych rezultatów, jeśli ten i tak wkrótce wynurzy się z innej norki. Czy tędy droga?