Opowieść o tym, co nam się przytrafiło
Covid-19 spowodował dwa kryzysy: zdrowotny i ekonomiczny. Pierwszy znakomitej większości z nas nie dotkną bezpośrednio. Drugi, niemal każdy poczuł na swojej skórze. Mimo tej nieproporcjonalności skali to o postępie tego pierwszego wiemy znacznie więcej. Informacje o liczbie osób chorych zalewają zewsząd. Rzetelnych informacji o efektach gospodarczych a w szczególności rynku pracy w Polsce właściwie brak.
Wszystko, co wiadomo o polskim rynku pracy, wiadomo na podstawie badania, które co kwartał realizuje Główny Urząd Statystyczny. Sęk w tym, że badanie za I kwartał 2020 roku, GUS zakończył realizować 15 marca, czyli przed rozpoczęciem pandemii w Polsce. Z kolei, wyniki badania za II kwartał GUS opublikuje dopiero pod koniec sierpnia. Nie znając faktów, błądzimy po omacku. Nie wiemy z jak dużym kryzysem mamy do czynienia. Nie wiemy kogo recesja najbardziej dotyka. W XXI wieku naprawdę da się inaczej. Nie trzeba wymyślać koła od nowa, wystarczy podpatrzeć, jak to robią na zachodzie.
Najświeższe informacje o rynku pracy w Stanach publikują Alexander Bick (Arizona State University) i Adam Blandin (Virginia Commonwealth University). Co dwa tygodnie pytają amerykanów o ich sytuacje na rynku pracy. Najnowszy odczyt wskazuje, że na koniec kwietnia stopa bezrobocia wynosiła niemal 24 procent. To najwyższym poziom od 1962 roku. W poprzedniej fali badania, przeprowadzonej na początku kwietnia, bezrobocie wyniosło 17.6 procent, tj. więcej niż w danych Departament Pracy – 14.2 procent. Oznacza to, że nawet jeśli liczba zgłoszeń do amerykańskich urzędów pracy była w początkach kwietnia bezprecendensowa, to i tak wiele osób jeszcze się nie zgłosiło po świadczenie. Badanie Oliviera Coibion’a (UT Austin), Yuriy’a Gorodnichenki (University of California – Berkeley) i Michaela Webera (University of Chicago) też potwierdza, że oficjalne statystyki są niedoszacowane. Okazuje się, że wiele osób chciało, ale nie mogło złożyć wniosku o zasiłek ze względu na ograniczone moce przerobowe strony rządowej.
Na bieżąco i w czasie rzeczywistym rynek pracy bada się nie tylko w USA. Marta Golin (University of Oxford) i wpółautorzy porównuje sytuację w Wielkiej Brytanii i Niemczech. Sytuacja na Wsypach wygląda tak jak w USA: już na początku kwietnia 15% ankietowanych straciło prace (odczyt dla USA to 18 procent). Rynek pracy w Niemczech to przy tym oaza spokoju, bo pracę straciło jedynie 5 procent ankietowanych. Spowolnienie daje za to o sobie znać w liczbie przepracowanych godzin, 35 procent Niemieckich pracowników ograniczyło je w czasie pandemii. Wgląd w to co dzieje się w Niderlandach daje nam badanie Lena Janys (University of Bonn) i współautorów. Wszystko wskazuje na to, że rozwój sytuacji jest bardziej podobny do Niemiec: wzrost bezrobocia rzędu 2-4 punktów procentowych ale czas pracy obniżył się w przypadku blisko 20 procent pracowników najemnych i aż 40 procent samozatrudnionych. W Norwegii nie trzeba uciekać się do ankiet by w czasie rzeczywistym obserwować rynek pracy. Tak udostępnia się tam dane z rejestru podobnego do ZUS. Skorzystał z nich Wojciech Kopczuk (Columbia University), w najnowszym badaniu pokazując, że choć bezrobocie wzrosło o 12 pp. to blisko 90% zwolnień ma charakter przejściowy.
Dzięki takim badaniom wiemy nie tylko ile wynosi bezrobocie, czy też ja zmieniła się liczba godzin pracy, ale także kogo zmiany dotknęły w większym stopniu i w jakich segmentach rynku pracy. We wszystkich tych krajach koszty kryzysu ponoszą większym stopniu kobiety (różnica w stopie bezrobocia o 5-10 punktów procentowych), lecz tylko w niektórych ujawniają się różnice ze względu na poziom wykształcenia czy zarobki (w Niemczech ryzyko obciąża równo wszystkich, w Norwegii, Wielkiej Brytani i USA konsekwencje lockdown skupiają się w grupie osób z niższymi kwalifikacjami i niską stawką godzinową). Mocniej oberwało się też rodzicom z małymi dzieci. Częściej zwalniały małe i mniej produktywne firmy.
Jak oni wszyscy to robią, skoro nie można chodzić po domach i realizować badań ankietowych? Poza Norwegią, przeprowadzono duże badania internetowe. O ile pytania są porównywalne do tych, które zadawałby GUS, to przy pewnej dozie znajomości statystyki można zyskać wiedzę tak dobrą jak dane oficjalne. Czasu nikt nie cofnie i nie staniemy się nagle drugą Norwegią. Za to badanie internetowe możemy zrobić, by i w Polsce przestać błądzić po omacku. Ty, Drogi Czytelniku, możesz wziąć w tym udział. Wystarczy, że wejdziesz na stronę https://diagnoza.plus/ i opowiesz nam co Ci się przytrafiło. Potrzeba mniej niż 10 minut Twojego czasu by zmierzyć temperaturę polskiego rynku pracy.
Dziennik Gazeta Prawna, 15 maja 2020 r.