{Dług}ość długu. Kwestia wyboru czy wartości?
Chcesz kupić mieszkanie. Masz na wkład własny. Zaciągasz kredyt hipoteczny. Na jak długo? Czy istnieje jakiś optymalny okres takiego kontraktu z Twojego punktu widzenia – czyli kredytobiorcy? Ekonomiści zastanawiają się nad tym zagadnieniem od wielu lat i mimo, że jednoznacznych konkluzji nie ma, to nie znaczy oczywiście, że pozostaje nam rozłożyć ręce lub losować. Parafrazując słowa matematyka Marcusa de Sautoy (Uniwersytet Oksfordzki) i dostosowując je do naszego pytania o optymalny okres kredytowania, dość precyzyjnie wiemy co wiemy i wiemy czego nie wiemy.
Na czym dokładnie polega problem? Chcemy znaleźć taką długość kredytu hipotecznego, którego zaciągnięcie da nam największą nadwyżkę postrzeganych korzyści (ang. utility) z posiadania własnego „M” nad szacowanymi przez nas kosztami (ang. disutility) obsługi takiego zobowiązania. Nie chodzi tu o wymiar li tylko finansowy takich kalkulacji – czyli o próbę odpowiedzi na, znienawidzone przez wielu, pytanie: „jaki kredyt opłaca się wziąć”. Na takie pytanie bowiem odpowiedź jest zwykle prosta: „żaden”, bo „opłacać” to może się inwestycja a nie zobowiązanie. Nam chodzi o subiektywne poczucie użyteczności z posiadanego na kredyt mieszkania w stosunku do comiesięcznego dyskomfortu jego spłaty.
Jednym z najważniejszych podejść do uwzględnienia subiektywnej oceny przyszłości i preferencji w czasie danego gospodarstwa domowego jest koncepcja dyskontowania hiperbolicznego (ang. hyperbolic discounting). Generalnie, chodzi o to, że jak pokazały badania empiryczne, ludzie mają bardzo zróżnicowane preferencje względem czasu a co za tym idzie rezygnacja z konsumpcji dziś za równowartość 1000 PLN musi być jednym zrekompensowana konsumpcją o wartości 2000 PLN za rok, a innym - np. 1100 PLN. Okazuje się także, że tego typu wybory nie bardzo zależą od wiedzy o bieżącej sytuacji na rynku finansowym, ale od tego jak bardzo preferujemy „dziś” w stosunku do całej „przyszłości” (jest to współczynnik dyskontowy beta) oraz jak mocno w tej długiej „przyszłości” dyskontujemy każdy kolejny rok (za to odpowiedzialny jest współczynnik delta). Im oba te współczynniki bliższe są jedności tym bardziej jesteśmy cierpliwi i przeciwnie, im bardziej oddalamy się od jedynki w stronę zera tym bardziej ekonomiczni modelarze charakteryzują nas jako niecierpliwych. Koncepcja jest ciekawa, przeprowadzono wiele badań „terenowych” (M. Wang 2009), aby poznać te współczynniki, ale niestety jeszcze nie wiemy z całą pewnością, że to dobry model postrzegania przez nas czasu.
Druga, znana zwykle szerzej i mniej kontrowersyjna idea potrzebna do zrozumienia wyboru optymalnego okresu kredytowania to dyskontowanie na rynku finansowym, czyli tzw. „wartość pieniądza w czasie”. W tym przypadku mamy do czynienia ze zobiektywizowaną oceną, bo gdy indywidulane opinie uczestników bardzo się od siebie różnią mogą oni zawrzeć kontrakt wpływając tym samym na cenę pieniądza na dany termin. Bo jeśli ktoś uważa, że 3% na rocznym depozycie to ponadprzeciętnie dobra stawka, to po szeregu takich transakcji bank ją oferujący zapewne zmieni ją na 2% i przestanie być już tak atrakcyjna. W efekcie tysięcy takich dostosowawczych zachowań na rynku stopy procentowe na poszczególne terminy mają cechę obiektywnej oceny wartości pieniądza w czasie. W naszym przykładzie 1000 PLN dziś warte jest tyle samo co 1030 PLN za rok.
Badacze z Uniwersytetu w Zurychu oraz w Aachen (Wolfgang Breuer, Thorsten Hens et al.) w 2015 odpowiedzieli na nasze główne pytanie łącząc oba przytoczone tu mechanizmy – subiektywnych preferencji w czasie i obiektywnej wartości pieniądza w czasie. Zbadali rynki kredytowe ponad trzydziestu państw zestawiając skrupulatnie ich charakterystykę z danymi demograficznymi i socjo-kulturowymi danego państwa. Okazuje się, że im jesteśmy bardziej niecierpliwi (delta dużo mniejsza niż jeden) tym bardziej preferujemy zwiększanie okresu kredytowania. Dzieje się tak dlatego, że korzyści z kredytu mamy już dziś, a dyskomfort regulowania zobowiązań poniesiemy w przyszłości, co nas – jako niecierpliwych – niespecjalnie obchodzi. W takich przypadkach – to znaczy – kiedy potencjalni kredytobiorcy są niecierpliwi a stopy rynkowe relatywnie niskie – optymalnym wyborem danego gospodarstwa domowego jest maksymalnie długi dostępny na rynku kredyt. Jeśli natomiast mamy dużo cierpliwości i równie istotne dla nas jest to, co stanie się z naszymi finansami za 10 lat jak i to co za miesiąc a stopy procentowe są relatywnie wysokie to optymalnym wyborem jest bardzo krótki okres kredytowania.
Nie mniej ważną częścią przytoczonych badań jest próba analizy jakie cechy społeczeństw wpływają na to, że na danym rynku uczestnicy wybierają dłuższe lub krótsze kredyty. Takie zmienne jak religia czy wykształcenie nie pokazały statystycznie istotnych wyników z wyjątkiem protestantyzmu, którego pozytywny związek z cierpliwością i długością kredytów jest zauważalny. Dużo ciekawsze rezultaty osiągnięto po wprowadzeniu agregatów cech społeczeństw zaproponowanych przez socjologa Geerta Hofstede takich jak: stopień indywidualizmu (po przeciwnej stronie jest kolektywizm), unikanie niepewności, rola płci (zmaskulinizowane vs sfeminizowane), nakierowanie na długi okres. Społeczeństwa, które cechuje duży stopień indywidualizmu oraz intensywniej unikają niepewności są na ogół bardziej skłonne zadłużać się na maksymalne dostępne na rynku terminy. Dlaczego ciekawe? Bo nie w pełni zgodne z intuicją. Można było by zakładać, że ktoś z dużą awersją do niepewności nie będzie zadłużać się na np. 40 lat.
Ale najciekawsze jest to, że społeczeństwa mówiące w językach, w których nie można opuścić zaimka (ang. pronoun drop) aby powiedzieć np. „(ja) myślę” (czyli np. język angielski, niemiecki) są silnie indywidualistyczne i wybierają dłuższe terminy kredytowania od użytkowników języków „kolektywistycznych”, w których nie trzeba czasowników poprzedzać zaimkiem osobowym. Cóż, może wybór długości kredytowania to wcale nie jest wybór ekonomiczny…
GRAPE|Tłoczone z danych dla Dziennika Gazety Prawnej, 22 maja 2020 r.