Panika bankowa
10 października 2022 Bank Szwecji ogłosił, że nagrodę im. Alfreda Nobla w dziedzinie nauk ekonomicznych otrzymują trzej badacze: Ben Bernanke, Douglas Diamond i Philip Dybvig. Wszyscy trzej zajmują się (między innymi) bankami i kryzysami finansowymi. Bernanke został doceniony za pracę nad znaczeniem upadłości banków w czasie Wielkiego Kryzysu. Diamond i Dybvig dostali nagrodę przede wszystkim za wkład w rozwój teoretycznych modeli banków. Artykuł Diamonda i Dybviga z 1983 doczekał się ponad 13 tysięcy cytowań i dał początek obszernej literaturze. Celem prac w tym nurcie badań nie jest zazwyczaj uchwycenie całej złożonej rzeczywistości, ale wyizolowanie pewnych kluczowych aspektów sektora finansowego.
Historia, którą opowiadają Diamond i Dybvig w swojej pracy jest wyjątkowo prosta. W modelowej gospodarce jest grupa osób, które mają na wstępie pewne środki. Mogą je wydać już teraz, albo przeznaczyć na długoterminową inwestycję, co pozwoli na wyższy poziom konsumpcji w przyszłości. Problem polega na tym, że różne okazje czy też konieczności wydawania środków pojawiają się losowo. Nigdy nie wiemy, czy nie będziemy nagle potrzebowali oddać popsutego samochodu do mechanika albo czy nie pojawi się świetna promocja na nową lodówkę. Może się zdarzyć, że dojdzie do takiej sytuacji zanim inwestycja się zakończy i otrzymamy z niej zwrot. W modelu przedwczesne skorzystanie z zainwestowanych środków oznacza rezygnację z odsetek. Korzystne byłoby ubezpieczenie się w celu ograniczenia tego ryzyka: rezygnacja z części zwrotu z inwestycji (gdy zostanie ona zakończona), ale nieco więcej środków, gdy zainstnieje potrzeba użycia ich wcześniej.
Gdzie tu banki? Możemy interpretować taką grupę służącą dzieleniu ryzyka jako bank, który emituje płynne depozyty. Deponenci otrzymają pewien dodatni, gwarantowany, zwrot jeśli wycofają swoje środki wcześniej. Jeśli zaś poczekają do zakończenia inwestycji, to dostaną więcej (ale nieco mniej, niż gdyby inwestowali na własną rękę). Bilans tej instytucji jest podobny do bilansu banku: po stronie aktywów mamy niepłynne produktywne inwestycje z długim terminem zapadalnośc, pasywa zaś to płynne depozyty na żadanie. Taka instytucja dokonuje transformacji zapadalności: udzielając kredytów z długim terminam zapadalności tworzy też depozyty z krótkim terminem zapadalności. Ta pożyteczna funkcja pełniona przez bank sprawia jednocześnie, że jest on narażony na paniki.
Konieczność rezygnacji z wyższego zwrotu służy zniechęceniu do wycofania środków przed czasem. Jeżeli ktoś nie ma potrzeby, to tego nie zrobi – lepiej trochę poczekać i otrzymać wyższy zwrot. Dzięki temu bank będzie w stanie obsłużyć wszystkich tych, którzy rzeczywiście potrzebują środków wcześniej. Problem w tym, że nie zawsze to działa. Diamond i Dybvig przyjmują założenie, że klienci zostają obsłużeni w kolejności pojawienia się w banku. Kto pierwszy przyjdzie do banku wycofać środki, ten dostanie je jako pierwszy - dokładnie taką kwotę, która została zapisana w kontakcie. W modelu, podobnie jak w rzeczywistości, bank nie ma możliwości sprawdzenia, czy klient chce odzyskać środki, bo ich faktycznie potrzebuje. W dobrym scenariuszu deponenci są pewni, że odzyskają swoje środki, niezależnie od tego, kiedy będą chcieli je wycofać. Wtedy klienci, którzy nie potrzebują ich wcześniej na sfinansowanie wydatków, nie pojawiają się przy kasie banku przed czasem. W tym złym nie ma takiej pewności. Jeśli pojawia się przypuszczenie, że bank nie będzie w stanie honorować swoich zobowiązań, to najlepszą decyzją jest jak najszybsze wycofanie środków z banku. To samospełniająca się przepowiednia, która doprowadza do paniki bankowej. Diamond i Dybvig pokazują za pomocą modelu, że do paniki może dojść bez jakichkolwiek „fundamentalnych” przesłanek. Wystarczy ledwie pogłoska.
Z tego nie wynika jeszcze, że sektor bankowy jest niestabilny. Wystarczy, że bank wie, ilu jest klientów, którzy będą faktycznie potrzebowali środków wcześniej. Wtedy może w bardzo prosty sposób zapobiec panice. Po prostu zawiesi wypłacanie w momencie, gdy obsłuży już taką liczbę klientów. Gwarantuje to, że starczy środków, żeby honorować zobowiązania wobec tych, którzy zechcą poczekać. W tej sytuacji nie mają oni powodu do niepokoju i rzeczywiście wstrzymają się z pobraniem środków z banku. To wyklucza negatywny scenariusz. Takie rozwiązanie było powszechnie stosowane w trakcie panik bankowych w XIX i na początku XX wieku.
Co jednak, gdy nie ma pewności co do tego, jaki procent populacji będzie chciał wypłacić środki wcześniej? Jeśli okaża się, że jest on wyższy, niż zakładał bank, to wtedy zawieszenie wypłat sprawi, że nie każdy kto rzeczywiście potrzebuje środków wcześniej, będzie w stanie je otrzymać. Transformacja zapadalności ma miejsce, ale jej skala jest mniejsza, niż gdyby wypłaty nie była zawieszane a bankowi dopisałoby szczęscie (czyli w przypadku braku paniki).
Ubezpieczenie depozytów może rozwiązać ten problem. Skoro wiemy, że nasze pieniądze są bezpieczne, to nie ma potrzeby panikować. Rząd może obiecać, że każdy będzie w stanie otrzymać z powrotem swoje środki wraz z obiecanymi odsetkami. Jeśli wielkość wypłat przekracza rezerwy banku, rząd opodatkowuje tych, którzy się pospieszyli, żeby pozyskać brakujące środki. Skala transformacji zapadalności rośnie a do panik nie dochodzie.
Obecnie jakaś forma ubezpieczenia depozytów istnieje w ponad 100 krajach. Na początku lat 80. - ledwie w około 20. Niewątpliwie do rozpowszechnienia tego rozwiązania przyczyniły się liczne kryzysy bankowe, ale to model tegorocznych laureatów dostarczył argumentów do jego stosowania.
Felieton ukazał się w Dzienniku Gazecie Prawnej 21 października 2022 r.