Rynek wie lepiej?
Od lat wielu ekonomistów, polityków i przedsiębiorców powtarza jak mantrę: rynek wie najlepiej. To przekonanie wywodzi się z kluczowego założenia ekonomii – Pierwszego Twierdzenia Dobrobytu, które mówi, że rynki konkurencyjne są w stanie alokować dobra w sposób optymalny, tak by nikt nie mógł poprawić swojej sytuacji, nie pogarszając przy tym sytuacji innych. Na pierwszy rzut oka brzmi to doskonale – zostawmy więc gospodarkę w rękach niewidzialnej ręki rynku i cieszmy się sprawiedliwością i dobrobytem. Ale czy rzeczywiście jest to takie proste?
Wyobraźmy sobie sytuację, w której dobro – czy to szczepionka, produkt spożywczy, czy prawo do połowu ryb – jest rzadkie i drogie. Bogaci konsumenci, mając pełne portfele, mogą bez problemu nabyć te dobra, nawet gdy w rzeczywistości nie przypisują im dużej wartości. Tymczasem biedniejsi, nawet jeśli mogliby na tym dobru skorzystać znacznie bardziej, nie mają dość środków, by je kupić. Czy możemy wtedy mówić o optymalnej alokacji? Zdecydowanie nie. A co z twierdzeniem, że rynek działa najlepiej? Odpowiedź tkwi w szczegółach.
W rzeczywistości rynki nie zawsze są doskonałe. Wszyscy uczestnicy gry rynkowej powinni mieć równy dostęp do zasobów kapitałowych, ale w praktyce to założenie często zawodzi. Wtedy Pierwsze Twierdzenie Dobrobytu przestaje działać – i co dalej? Czy jesteśmy skazani na nierówności i brak sprawiedliwości w dostępie do dóbr? Otóż niekoniecznie.
Niekonwencjonalne podejście do alokacji dóbr może być kluczem do lepszych rozwiązań. W swoich badaniach Yeon-Koo Che (Uniwersytet Columbia), Ian Gale (Uniwersytet Georgetown) i Jinwoo Kim (Uniwersytet Narodowy w Seulu) pokazują, że w sytuacjach, gdy nierówności majątkowe są duże, nierynkowe metody alokacji, takie jak losowanie z możliwością późniejszej odsprzedaży, mogą przynieść lepsze efekty. Może to brzmieć niekonwencjonalnie w świecie, gdzie rynek odgrywa kluczową rolę, ale w praktyce takie podejście bywa skuteczniejsze w zapewnianiu sprawiedliwego dostępu do dóbr.
Jak to działa? Kiedy dobro jest alokowane losowo po cenie niższej niż rynkowa, pojawia się szansa, że dostaną je osoby, które cenią je najbardziej, choć mają mniej pieniędzy. Natomiast w przypadku gdy dobro zostanie przydzielone osobie przypisującej mu niższą wartość, może je ona potem odsprzedać na rynku wtórnym, co pozwala na przekierowanie dóbr do tych, którzy faktycznie ich potrzebują, ale nie mieli szczęścia w losowaniu. To rozwiązanie jest już stosowane w niektórych miejscach na świecie, na przykład na rynku mieszkaniowym w Korei Południowej.
Czy więc rynek zawsze wie, co robi? Niekoniecznie. Bywa, że niewidzialna ręka potrzebuje małej korekty – czasem losowanie, a nie rynek, może lepiej służyć społeczeństwu. To przypomina nam, że ekonomia to nie tylko liczby, ale też ludzie, ich potrzeby i ograniczenia. I choć rynek jest potężnym narzędziem, to czasami warto spojrzeć na inne, mniej oczywiste rozwiązania, które mogą przynieść więcej dobra.