Gdyby babcia miała wąsy, to czy gotowałaby tak samo?
Co by było gdyby? Identyfikacja przyczyn i mierzenie ich skutków to dla ekonomistów twardy orzech do zgryzienia. Nie mamy bowiem wehikułu czasu, który pozwoliłby nam wrócić do punktu wyjścia i sprawdzić, jak zachowa się osoba w świecie równoległym, w którym np. podatki były niższe albo wyższe niż wydarzyło się to w rzeczywistości.
Czy zatem nauki społeczne są w tej sprawie bezradne? Odpowiedź na to pytanie ma fundamentalne znaczenie, zwłaszcza w czasie gdy rządy podejmują coraz to nowe (i coraz to kosztowniejsze) inicjatywy mające na celu poprawę sytuacji różnych grup w społeczeństwie.
Weźmy program 500+. Po jego wprowadzeniu, część ekonomistów przekonywała, że może on zniechęcać matki do pracy. Wskazywałyby na to surowe dane pokazujące zmniejszenie odsetka pracujących kobiet w kolejnych latach. Tylko czy to 500+ jest tego przyczyną? Czy gdyby nie on, aktywność kobiet pozostałaby na tym samym poziomie? A może by wzrosła?
Co z tym może zrobić ekonomista? Dominują dwa podejścia. Po pierwsze, naukowcy starają się emulować warunki prawdziwego eksperymentu poprzez zidentyfikowanie sytuacji, w których badani nie mieli żadnego wpływu na to, czy otrzymają jakieś świadczenie czy nie – a jednocześnie przed jego otrzymaniem byli tacy sami. Dobrym przykładem może tu być ograniczenie w dostępności tzw. wcześniejszych emerytur. Objęło ono ludzi urodzonych po 31 grudnia 1948, ale nie ludzi urodzonych przed 1 stycznia 1949. Po kilkudziesięciu latach nie mamy wpływu na datę urodzenia, więc porównanie ścieżek aktywności zawodowych osób o jeden dzień młodszych do „grupy kontrolnej” osób o jeden dzień starszych może pokazać wpływ dostępności wcześniejszych emerytur na aktywność zawodową.
Niestety, wymóg podobieństwa jest problematyczny, gdy analizujemy tzw. powszechne programy rządowe jak np. wspomniany program 500+. Żeby sprawdzić, czy z jego powodu matki rezygnowały z pracy lub jej nie podjęły, musielibyśmy mieć dwie, takie same grupy pań: pierwszą matek, które w 2015 r. zaczęły pobierać 500+ oraz drugą: identycznie takich samych matek, które jednak z przyczyn od siebie niezależnych nie otrzymały tego świadczenia. Ponieważ program jest powszechny, to tej drugiej grupy po prostu nie ma.
Badaczom nie pozostaje wówczas nic innego jak skorzystać w drugiego rozwiązania i stworzyć model matematyczny, który możliwie wiernie odwzoruje zachowania ludzi. Do tego wystarczy komputer i trochę danych. Krytycy tej metody kwestionują możliwość wiernego dopasowania modelu matematycznego do rzeczywistości. Jednak dzięki pojawieniu się dużych zbiorów danych – opisujących ludzi w różnej sytuacji życiowej i zawierających liczne ich charakterystyki – oraz rozwojowi algorytmów sztucznej inteligencji, ograniczenia modeli matematycznych da się coraz skuteczniej ograniczać.
Takie podejście przyjąłem w badaniu skutków wprowadzenia programu 500+ na podaż pracy kobiet. Skupiając się na przepływach rynku pracy zidentyfikowałem zmiany w szansach na znalezienie pracy kobiet przed i po wprowadzeniu tego programu. Rolę odgrywały tak sytuacja życiowa kobiet (matek i nie-matek) jak i reguły decyzyjne, czyli przełożenie ich sytuacji życiowej na szanse znalezienia pracy. Dalsza analiza pozwoliła na rozdzielenie wpływu obydwu czynników. Okazało się, że obserwowany w danych spadek odsetka pracujących matek wynika przede wszystkim ze zniechęcania niepracujących kobiet pobierających świadczenia do dalszego poszukiwania pracy. Co więcej, symulacje kontrfaktyczne wykazały, że głównym czynnikiem zniechęcającym było pojawienie się programu 500+.
Moje badanie to oczywiście nie ewaluacja całego programu 500+, badałem aktywność zawodową matek, czyli jeden wymiar jego efektów. Wnosi za to inną nowość: to zupełnie nowe podejście do ewaluacji takich polityk publicznych, w których nie ma „grupy kontrolnej”. Dotąd rozkładaliśmy szeroko ręce, teraz zaczynamy widzieć światełko w tunelu.
23 czerwca 2023 r., Dziennik Gazeta Prawna