Edonomia

Edonomia

– Czasem mamy szczęście spotkać na swojej drodze osoby genialne. W takich kategoriach postrzegam Eda Prescotta. Widział więcej niż inni. To był człowiek wybitny nawet jak na noblistę – wspomina Łukasz Woźny.

Edward C. Prescott Nagrodę Banku Szwecji im. Alfreda Nobla dostał w 2004 roku wspólnie z Finnem Kydlandem. Doceniono ich za wyjaśnienie, w jaki sposób zmiany w polityce ekonomicznej i technologii wpływają na cykle koniunkturalne. – Prescott przeprowadził prawdziwą rewolucję w makroekonomii – mówi Piotr Żoch.

Woźny: – Podczas studiów w latach 60. i przez pierwszą dekadę pracy naukowej Prescott pracował głównie z danymi makroekonomicznymi, opracował m.in. przełomowy filtr do lepszego rozumienia danych. Obserwował jak makroekonomia jest robiona, jak jest nauczana i irytowało go, jak bardzo lekceważy rzeczywistość za oknem. Miał w sobie niezgodę na zastały konsensus w nauce i w polityce gospodarczej.

Właśnie z tej niezgody zrodziła się rewolucja modeli realnego cyklu koniunkturalnego. Pierwszy model Prescott i Kydland przedstawili w artykule z 1982 roku. – Wcześniej ekonomiści wykorzystywali do badania cykli koniunkturalnych wielorównaniowe modele ekonometryczne. Prescott i Kydland uważali, że za dużo w nich danych zagregowanych, a za mało decyzji gospodarstw domowych czy firm. Spróbowali odwrócić logikę: wyjdźmy od decyzji pojedynczej rodziny czy firmy, i w modelu zagregujmy je do gospodarki. Zaczęli od modelu karykaturalnie wręcz prostego – tłumaczy Żoch.

W modelu mamy jedno reprezentatywne gospodarstwo domowe, które decyduje o tym, czy chce konsumować lub oszczędzać w postaci kapitału oraz ile chce pracować. I jest firma, która używa tego kapitału i pracy do produkcji. Czyli jest praca, jest kapitał i z nich wytwarzany jest produkt. To wszystko. Nie ma rynków finansowych, polityki pieniężnej, bezrobocia, cen ropy naftowej czy zwierzęcych instynktów. Jedyne co się zmienia w modelu to produktywność wywołana szokami, np. zmianami technologicznymi. Szoki produktywności zwiększają lub zmniejszają ilość produktu. 

Co się okazało? Tak prosty model bardzo dobrze odzwierciedlał gospodarkę USA: potrafił zreplikować 70% wahań amerykańskiego PKB. – Jak na jego prostotę, to wręcz niewyobrażalny wynik. Na sesji jubileuszowej modeli RBC podczas ASSA Presscott opowiadał, czemu zrobili tak prostu model. Oczywiście umieli zbudować bardziej złożony, lecz najpierw chcieli zobaczyć, w jaki sposób ten prosty model będzie odstawał od rzeczywistości, żeby wiedzieć, w jaką stronę go poprawiać. Gdy okazało się, że tak prosty model generuje 70% zmienności całej skomplikowanej gospodarki, wyrzucili kody do śmieci i stworzyli je od nowa, bo byli przekonani, że to błąd – opowiada  Joanna Tyrowicz.

Model realnego cyklu koniunkturalnego wywołał wielką debatę wśród ekonomistów, spotkał się z ostrą krytyką. – Prescott i Kydland nie szczędzili gorzkich słów za to, jak bardzo środowisko krytykowało ich za ten pomysł – mówi Tyrowicz.

Zarzucano im nadmierne uproszczenia, słabe odzwierciedlenie rynku pracy oraz ograniczoną przestrzeń dla polityki gospodarczej. Z czasem jednak modele RBC zostały rozszerzone o zróżnicowanie gospodarstw domowych, firm, a także politykę fiskalną, pieniężną, instytucje finansowe i wiele innych mechanizmów, by móc analizować ich wpływ na gospodarkę z perspektywy bezpośrednio uwzględniającej decyzje rodzin i firm – mówi Żoch.

 

Nad czym wielkim pracujesz?

– Prescott myślał zupełnie inaczej niż reszta ludzi. Na spotkanie z nim można było iść tylko doskonale przygotowanym, a i to nie gwarantowało sukcesu – wspomina Krzysztof Makarski, który poznał Prescotta na Uniwersytecie Minnesoty.

Podczas rozmowy zadawał pytania z pozoru kompletnie niezwiązane z tematem lub zupełnie niezrozumiałe. – Jego ulubione pytanie, które zadawał różnym osobom, brzmiało: „what is the firm?”, czyli „czym jest firma?”. Był zainteresowany teorią, tym jak przedsiębiorstwa są zorganizowane. Wychodził z założenia, że wcale nie jest to tak proste, jak się wydaje. Chodził i pytał, licząc że czegoś ciekawego się dowie, że jedna z odpowiedzi naprowadzi go na nowe tropy – wspomina Jan Werner, który pracował z Prescottem na Uniwersytecie Minnesoty.

– Zadawał pytania podstawowe, bo chciał, żeby tam, u podstaw, zaczynało się myślenie o ekonomii. Miał zwyczaj zaglądać do gabinetów swoich współpracowników z uczelni i z uśmiechem pytać: nad jakimi wielkimi postępami w ekonomii pracujesz dziś? – mówi Makarski.

Woźny uczestniczył w seminarium doktoranckim Prescotta na Uniwersytecie Stanowym w Arizonie: – Na każdym kroku zmuszał nas do wysiłku, pytał szczegółowo o definicje w modelu, wymagał jasności i precyzji. Nie dopuszczał ślizgania się po temacie, musieliśmy do głębi uzmysłowić o czym tak naprawdę mówimy.

Na wykładach potrafił na przykład zachwycać się Janem III Sobieskim i jego zwycięstwem pod Wiedniem, które – jak podkreślał – odmieniło losy Europy. To że studenci nie widzieli związku z tematem wykładu mu nie przeszkadzało.

Werner bywał z Prescottem na piątkowym piwie z doktorantami. – Z Edem przewidywalność tematów, które poruszy była nie bliska, ale równa zeru. Słynął z tego, że nigdy nie było wiadomo, gdzie pobiegną jego myśli. Do tego trzeba było się przyzwyczaić, bo zadawał pytania, na które nikt nie był przygotowany – opowiada.

Mimo specyficznej komunikacji, studenci bardzo go lubili, doktoranci uważali za świetnego promotora. Choć w relacjach z ludźmi bywał nieodgadniony, to zawsze hojnie poświęcał swój czas i uwagę studentom.

– Miał niesamowite sukcesy w kształceniu doktorantów. Wkładał w to dużo energii, znakomicie ich prowadził, był wspierający, ale przede wszystkim motywował do oryginalności. Noble dla jego wychowanków są tylko kwestią czasu – wspomina Werner.

 

Zasady kontra uznaniowość

Prescott nie ograniczał się do jednej dziedziny i położył podwaliny pod wiele nurtów ekonomicznych badań.

– To on zbudował fundamenty teoretyczne dla pojęcia niezależności banków centralnych. Dziś rola niezależności banku centralnego w jego wiarygodności należy już do kanonu, ale koncepcyjnie nie było to takie oczywiste – przypomina Woźny.

W artykule „Uznaniowość kontra zasady” z 1977 roku Prescott i Kydland stawiają pytanie, czy bank centralny powinien mieć pełną dowolność kształtowania polityki monetarnej, czy też powinien w jakiś sposób wiązać sobie ręce.

Zacznijmy od przykładu pozornie niezwiązanego: rząd deklaruje, że opodatkuje nadzwyczajne zyski firm, ale tylko jednorazowo i w przyszłości więcej tego nie zrobi. Czy obietnica, że zrobi to tylko raz jest wiarygodna? Wielu może uznać, ze skoro raz już tak zrobił, to w przyszłości nadal może sięgać do ich kieszeni.

Jak się to ma do polityki pieniężnej? – Jeśli bank centralny nieoczekiwanie zwiększy ilość pieniądza w gospodarce, to zwiększy popyt i wzrost gospodarczy. Jeśli wzrost podaży pieniądza będzie oczekiwany, zwiększy tylko inflację – tłumaczy Żoch. – Wyobraźmy sobie, że bank centralny deklaruje, że nie będzie stymulował gospodarki. Załóżmy, że ludzie mu uwierzą. Co wtedy powinny zrobić władze? Zwiększyć ilość pieniądza w gospodarce, bo dzięki temu zaskoczeniu zwiększą PKB bez znaczącego wzrostu inflacji. Tylko ludzie wiedzą, że jeśli uwierzą bankowi centralnemu, to dadzą mu do ręki wyjątkowo korzystne warunki do naruszenia tego zaufania. To rodzi oczekiwania inflacyjne, choć bank centralny jeszcze niczego nie zrobił. Koniec końców, skończymy z wyższą inflacją i wcale nie podniesiemy PKB.

Prescott i Kydland pokazali, że jest prosty sposób, żeby sobie z tym poradzić: wystarczy by banki centralne nałożyły na siebie reguły postępowania, jasne zasady, które też łatwo sprawdzić. Taką regułą jest np. cel inflacyjny. Dzięki takim zasadom, wszyscy możemy ufać bankom centralnym, utrzymując na niskim poziomie oczekiwania inflacyjne, dopóki bank tego zaufania nie podważy.

– Lepiej jest zrezygnować z możliwości stymulowania gospodarki w zamian za wiarygodne zasady, bo dzięki temu unikamy sytuacji, w której ludzie z góry nie wierzą bankowi centralnemu i wszyscy mamy gorzej. Dzięki utrzymaniu stabilnych oczekiwań inflacyjnych, inflacja trzymana jest w ryzach, choć ew. stymulowanie gospodarki realizować musi rząd, nie bank centralny – tłumaczy Tyrowicz.

– Koncepcję Prescotta i Kydlanda porównywano do słynnej sztuczki Odyseusza, który zatkał wioślarzom uszy woskiem, przywiązał do masztów, po to, by słysząc syreni śpiew, nie zbaczali z obranego kursu łodzi i nie prowadzili statku na skały. Tak samo miały postępować banki centralne, co dało podwaliny dla ich niezależności – mówi Żoch.

Werner: – Prace Prescotta uświadomiły wielu bankierom centralnym jeszcze jedną istotną rzecz: jak ważna jest komunikacja z rynkiem, dziś to wręcz część polityki monetarnej.

Pod lupę Prescott wziął również politykę podatkową. Podatków nie lubił i wcale się z tym nie krył, w żartach co najmniej połowę zjawisk w gospodarce gotów był wyjaśnić opodatkowaniem.

Ze sceptycyzmem obserwował próby opodatkowania nadzwyczajnych zysków firm. – Dla niego była to kwestia wiarygodności polityki państwa. Uważał, że jeśli umawiamy się na konkretną politykę podatkową, to powinniśmy się jej trzymać. W przeciwnym razie podważymy naszą wiarygodność i zniechęcimy do inwestowania w przyszłości – tłumaczy Woźny.

 

Ciekawy świata (i Polski) w poszukiwaniu prawdy

 – Bardzo wysoko oceniał całą polską transformację. Z podziwem patrzył na rozwój gospodarki. Reformy z początku lat 90. stawiał za wzór dla innych państw – wspomina Woźny.

Przy każdej okazji bardzo chwalił Polskę. – Imponowała mu przedsiębiorczość Polaków, pęd do zakładania własnych biznesów, duża innowacyjność – opowiada Werner.

Inna sprawa, że Prescotta nigdy nie trzeba było długo prosić, żeby przyjechał na konferencję naukową do Polski. – Podczas jednej z nich, w Krakowie, w czasie kolacji został poproszony o toast. Podniósł się z miejsca i rzucił tylko: „niech Bóg błogosławi równowadze ogólnej!”. To był cały Prescott – mówi Woźny.

– Był doskonałym rozmówcą, bardzo oczytanym, ciekawym polityki i świata – wspomina Werner. – Podczas jednego z jego pobytów w Polsce, podróżowaliśmy wspólnie z naszymi żonami pociągiem do Krakowa. Wypytywał mnie bardzo dokładnie o lwowską szkołę matematyków polskich. Był nią autentycznie zainteresowany i sam dużo o niej wiedział.

Prescott nie ograniczał się do pracy naukowej. – Przez wiele lat był doradcą ekonomicznym w banku centralnym Minneapolis. Zależało mu na tym, by łączyć pracę naukową z polityką gospodarczą. Uczestniczył w debacie publicznej o polityce gospodarczej, także jako publicysta Wall Street Journal – przypomina Werner.

– Mało kto wie, że Ed w Minneapolis trenował drużynę piłki nożnej ze szkoły podstawowej. Zgłosił się na ochotnika, bo jego syn też grał. Treningów nie odpuszczał. Gdy zatrzymywały go obowiązki na uczelni, na ławce trenerskiej jego miejsce zajmował jeden z doktorantów – wspomina Woźny.

– Ostatni raz odwiedziłem Prescotta tuż przed wybuchem pandemii. Miał bardzo jasny umysł, był świetnie oczytany w najnowszej literaturze, a jego komentarze były na czasie i w punkt – mówi Woźny.

Zmarł 6 listopada. Miał 81 lat. Żegnając Prescotta jego przyjaciele z Uniwersytetu w Minnesocie napisali: „świat ekonomii stracił jedno ze swoich świateł. Nasze serca rozjaśnia tylko świadomość, że jego najważniejsze przekonanie – że ekonomia jest poszukiwaniem prawdy – żyje w jego studentach, kolegach i tych, którzy mieli przywilej go znać”.

 

Opr. MAB